Witam serdecznie i przedstawiam mój debiut w profesjonalnej niekulinarnej sesji na zlecenie Magazynu Weranda Country (cały materiał z tutorialami jak zrobić wianek znajdziecie w październikowym numerze). Sesja powstała w moim ogrodzie i trwała aż 3 dni (powstało w tym czasie dużo więcej materiału niż tu widzicie). Współautorką sesji jest jedna z moich bardzo zdolnych kursantek Ania Simon, która wykonała wspaniałe wianki i dekoracje jesienne oraz pomagała w wielu innych aspektach. Aniu -dziękuję serdecznie. Praca z Tobą powoduje, że 2+2 (zawsze) = (co najmniej) 5.
Od dawna chciałam spróbować w fotografii czegoś innego niż kulinaria. Miałam nadzieję, że będzie prościej i szybciej. Bez całego tego: gotowania, dbania aby było na planie ciepłe i piękne i nie wyglądało jak breja o niezidentyfikowanym kolorze. Niestety moje nadzieje okazały się płonne- roboty z dekoracjami tyle samo (może nawet i więcej) a na dodatek nie ma co podjadać na planie 😉 A już całkiem na poważnie- niestety zasada wpajana mi całe dzieciństwo przez babcię- „im więcej pracy w coś włożysz tym lepszy rezultat osiągniesz”- w fotografii sprawdza się tak samo dobrze jak w życiu. W obecnych czasach kiedy każdy jest fotografem i ma dostęp do profesjonalnego sprzętu i wiedzy w Internecie- czym można się wyróżnić z tego tłumu? Otóż moim zdaniem pozostaje tylko ciężka praca i ciągłe doskonalenie. Nie kupię sobie lepszego sprzętu niż X,Y, Z, nie odkryję Eureki i nie znajdę niczego innego do fotografowania czego oni by nie znaleźli- mogę tylko poświęcić tej pracy więcej czasu, więcej uwagi i więcej determinacji i tym odróżnić się od innych. I wbrew pozorom to nie jest wywód o tym jak wyprzedzić konkurencję a raczej o tym jak podchodzić do życia. Oczekiwania niektórych osób co do rezultatów ich działania potrafią mnie mocno zadziwić. Wielkie rozczarowanie, że 15 minutowy wysiłek daje tylko 15 minutowy efekt jest we współczesnym świecie powszechne. Moim skromnym zdaniem przyczyniają się do tego gry komputerowe, gdzie przez 15 minut można zbudować dom, znaleźć się na drugim końcu świata, zabić wszystkich dookoła, 5 razy zmartwychwstać i to wszystko w ciągu jednego wieczoru nie ruszając się z fotela. Daj współczesnemu dziecku scyzoryk i kawałek drewna i poproś, żeby coś wyrzeźbiło- po 5 minutach będzie sfrustrowane, że nie trzyma w ręku miniaturki wieży Eiffla.
Z wieloma dorosłymi jest tak samo. Mnie przychodzi obserwować tych, którzy zabierają się za fotografię (choć pewna jestem, że dziedzina nie ma tu za dużego znaczenia). Ile to osób zgłasza się do mnie na kurs i uważa, że w 5 godzin zrobię z nich genialnego fotografa, który będzie sypał wspaniałymi fotkami jak z rękawa. A tu niestety rozczarowanie, bo choćbym nie wiem jak chciała nie potrafię nauczyć czegoś czego sama nie umiem. „Jak zrobić coś genialnego nie wysilając się przy tym wcale”- nie ma w zakresie mojego kursu. Oczywiście pomogę i pokieruję, dużo nauczę i opowiem jak uniknąć błędów oraz pułapek ale ciężką pracę każdy musi wykonać samemu. Fotografia jest jak każde rzemiosło- zasada, że musisz coś wykonać co najmniej 10 tysięcy razy aby stać się w tym ekspertem sprawdza się tutaj doskonale.
Ja, moim skromnym zdaniem jestem gdzieś przy 4 tysiącu… A jak mnie zapytacie jaka jest średnia czasowa powstawania jednego mojego dobrego kulinarnego zdjęcia, jednej potrawy (od wymyślenia przepisu, przez znalezienie dobrych składników,ugotowanie, dobranie lub zrobienie elementów stylizacyjnych, oświetlenie, sfotografowanie, wyselekcjonowanie najlepszych zdjęć i ich obróbkę) to obliczyłam ostatnio, że pomiędzy 2 a 4 godziny. I NIE, nie jest to 5 minut, nie kwadrans, nie nawet pół godziny… wybaczcie, że niektórych z Was rozczarowałam…
Obiecuję jednak, że jeśli nad czymś się pochylicie, poświęcicie temu wystarczająco czasu, uwagi i pracy oraz będziecie wytrwali to w końcu dostaniecie rezultat. Na początku będzie zadowalający, potem dobry a z czasem stanie się zachwycający. Życzę Wam tego z całego serca, trzymam kciuki za Waszą wytrwałość i determinację. I mocno kibicuję wszystkim, którzy się nie poddają i brną naprzód.
A tymczasem idę fotografować cztery tysiące pierwszy raz , będę się wściekać, nic mi nie będzie wychodzić, będę padać na twarz, podnosić się znowu, robić coś po raz czwarty, godziny będą lecieć, plecy będą boleć, aparat tylko siłą woli nie zostanie roztrzaskany o najbliższą ścianę, zmarnuję mnóstwo jedzenia i całą noc na obróbkę zdjęć- by potem pokazać Wam tu rezultat w postaci 8 mniej lub bardziej udanych kadrów.
I mam nadzieję, że jeśli dotarliście do końca mojego dzisiejszego wywodu następnym razem spojrzycie na moje zdjęcia inaczej. Zrozumiecie, że to wierzchołek góry lodowej zbudowanej z: ciężkiej pracy, bezpowrotnie utraconego czasu, paru lat doświadczeń i długich godzin poświęconych na dokształcanie się i zdobywanie wiedzy. I nie przyjdzie Wam do głowy „chyba coś ze mną nie tak, bo tak ciężko pracowałam przez AŻ 30 minut i nie udało mi się zrobić pięknego zdjęcia”.
Zdradzę Wam mój największy sekret… mnie by się też nie udało…