Prezentowana dziś sesja powstała podczas moich zeszłorocznych wakacji w Karkonoszach. Po bardzo długiej przerwie odwiedziliśmy moją ukochaną Szklarską Porębę i mieliśmy plan spędzić dwa tygodnie chodząc po okolicznych górach. Pogoda miała jednak zupełnie inny plan i prawie cały czas padało lub było okropnie zimno. Nasza najwyższa temperatura podczas tych 2 tygodni wakacji to było 18’C a średnio termometr oscylował w okolicach 10-13’C. Dlatego pełna empatii solidaryzuję się z wszystkimi, którzy właśnie spędzają swoje wyczekane przez cały rok wakacje nad polskim morzem. Śle Wam jak najwięcej słońca, trzymajcie się ciepło. Kiedy więc nasze plany wakacyjne nie za bardzo miały szansę na powodzenie co zrobiła fotografka kulinarna na wakacjach?? To co zwykle- po prostu zabrała się do pracy 🙂 Mieszkaliśmy w starej leśniczówce, położonej wśród lasów pełnych jagód a nasza kuchnia wyposażona była w rewelacyjnie pieczący piekarnik i zamrażarkę. Po prostu żal było nie zrobić tam jagodowej sesji.
Z takiego obrotu sprawy najbardziej cieszyły się dzieci pochłaniając nadprogramowe domowe lody, ciasta, serniki czy koktajle. Więc ostatecznie z wakacji wróciłam zadowolona bo dzięki złej pogodzie wtedy mam trochę wolnego tego roku sprzedając magazynom sesje powstałe ubiegłego czerwca, lipca i sierpnia.
Przepisy na prezentowane dziś dania znajdziecie w najnowszym lipcowym numerze magazynu Moje Gotowanie. Są lody lawendowo-jagodowe, mrożone rozetki musowo-jagodowe, sernik limonkowy z jagodami, moje popisowe jagodzianki bez jajek i najprostsza na świecie babka z jagodami. Ostatni przepis dzięki uprzejmości magazynu prezentuje Wam dziś na blogu. Po resztę zapraszam do kiosku. Smacznego!
Mleko z masłem roślinnym zmiksować na puszystą masę, dodać proszek i sodę wylać na to sok z cytryny (powinno się zapienić) i wmiksować w ciasto. Cały czas miksując dodać mąkę w dwóch partiach a na końcu wodę. Jagody umyć osuszyć i wymieszać z 1 łyżką mąki, delikatnie wmieszać w ciasto. Formę nasmarować masłem, wysypać kaszą manną ,wyłożyć ciasto. Piec w 170’C do suchego patyczka (30-40 minut). Oprószyć cukrem pudrem przed podaniem.
Babka bardzo długo zachowuje świeżość pod warunkiem, że trzymana jest szczelnie zamkniętą inaczej będzie wysychać .
Witam wszystkich wielbicieli awokado. Dziś mam dla Was wielką ucztę. W lutowym numerze magazynu Moje Gotowanie moja stała rubryka „Po wegetariańskiej stronie stołu” w pełni poświęcona jest temu cudownemu owocowi. Znajdziecie tam obok przepisu na sernik z awokado (którym dzięki uprzejmości Redakcji mogę się z Wami tu podzielić) 5 innych ciekawych propozycji. Jeśli „przemówiło do Was”, któreś z dzisiejszych zdjęć to zapraszam do kiosku po przepis na: makaron linguine z pysznym sosem awokadowo-bazyliowym, zielonym warzywami i orzeszkami pini, moje patenty na najlepsze zielone kanapki z awokado, pyszne(!) lody awokadowo-miętowe, dietetyczne krążki awokado pieczone w panierce z siemienia lnianego oraz nietypowy sposób na quacamole z ogórkami kiszonymi i kiszonym czosnkiem.
Lubicie awokado? Ja odkąd pierwszy raz znalazłam się w awokadowym gaju – jestem tymi drzewami zupełnie oczarowana. To jedna z tych jadalnych roślin, która towarzyszy człowiekowi od tysiącleci ( są archeologiczne dowody, że jedzono awokado w Meksyku już 10 tys lat przed naszą erą!). Obecnie uprawia się je na całym świecie (oczywiście tam gdzie pozwala na to klimat) czyli w obu Amerykach, Australii, w Indiach, na Filipinach, w Południowej Afryce oraz na południu Europy, głównie w Hiszpanii i na Południu Włoch.
Botanicznie owoc awokado jest jagodą z pojedynczym nasionkiem (pestką), rosnącą na wysokich zimozielonych drzewach o takiej samej nazwie. W zależności od gatunku owoce mogą być o kształcie gruszki, jajka lub kuli o skórce w kolorach, zielonym, fioletowym lub czarnym (raz udało mi się zobaczyć nawet czerwone!). Rosną na pojedynczych długich ogonkach lub w całych kiściach, zdarzają się też owoce bezpestkowe- te niezmiennie ze względu na swój kształt przypominają mi korniszony zwisające z drzewa. Z najlepszych odmian dostępnych w Polsce kupić można: Hass o skórce fioletowej i mocno kremowym miąższu (w moim warzywniaku mówią na nie awokado orzechowe), Gwen w kolorze ciemnozielonym i jajkowatym kształcie z mocno orzechowym miąższem i Bacon z cieniutką skórka o miąższu z mniejszą ilością tłuszczy.
Awokado można jeść na słono: w zupach, zapiekane lub w tostach, w quacamole, w różnego rodzaju pastach kanapkowych, w formie majonezu, sosu do makaronu, dresingu do sałatek a nawet w sushi. W Afryce i Azji je się awokado najczęściej na słodko w formie milksake’a lub deseru polewanego specjalnym syropem. Awokado idealnie sprawdzi się również w wegańskim musie czekoladowym, lodach czy dzisiejszym „serniku”. Życzę smacznego!
ps. Zdjęcie sernika tak spodobało się redakcji, że wylądowało na okładce, spójrzcie jak pięknie wygląda.
WEGAŃSKI SERNIK Z AWOKADO
(z limonką, na spodzie z orzechów i daktyli)
na spód:
50g migdałów
50g orzechów pekan
50g wiórków kokosowych
5-6 świeżych daktyli (ewentualnie suszonych*)
1 łyżka kakao
2 łyżki oleju kokosowego**
ewentualnie syrop z agawy do smaku (można zastąpić miodem)
na masę:
400g awokado (miękkiego, obranego, wypestkowanego)
8 łyżek soku z cytryny
2 łyżki soku z limonki
otarta skórka z całej limonki
5 łyżek oleju kokosowego**
5-8 łyżek syropu z agawy lub płynnego miodu
do dekoracji:
3-4 owoce kiwi
parę kostek gorzkiej czekolady
* Jeśli używasz suszonych daktyli namocz je w gorącej wodzie na co najmniej pół godziny, po czym odsącz i odciśnij. **Ogrzej olej kokosowy tak aby był płynny ale już nie ciepły.
1. Najpierw spód: w melakserze zmiel orzechy i wiórki kokosowe na drobne kawałki, dodaj pozostałe składniki i wymieszaj jeszcze raz. Średnią tortownice wyłóż papierem do pieczenia (boki też), wysyp masę i dokładnie uklep. Wstaw do lodówki.
2. Teraz masa: do misy blendera wrzuć miąższ awokado, dodaj syrop, soki i skórkę z limonki. Zblenduj na gładka masę. Pod koniec dodaj łyżka po łyżce płynny olej kokosowy. Spróbuj i ewentualnie dopraw większa ilością soku lub syropu.Wylej na schłodzony spód, wyrównaj,przykryj (najlepiej folią spożywczą tak aby szczelnie dotykała masy wtedy sernik nie powinien z wierzchu się utlenić i zmienić koloru).
3. Wstaw do lodówki na co najmniej 5 godzin. Tuż przed podaniem ozdób plastrami kiwi i posiekaną gorzką czekoladą.
Ilość oleju kokosowego jest ważna w tym przepisie, to on tężejąc w lodówce trzyma masę razem i jeśli by Cię bardzo kusiło aby zredukować jego ilość- to z góry uprzedzam, że nie jest to dobry pomysł.
Właśnie wróciłam z kolejnego Kiermaszu Bożonarodzeniowego w szkole mojego syna. Odbywa się co roku i jest niezwykłym wydarzeniem dla całej lokalnej społeczności. „Ten wieczór ma w sobie coś niezwykłego”-usłyszałam kiedy po raz pierwszy 3 lata temu, jako mama pierwszoklasisty, zostałam poproszona o pomoc w organizacji przedsięwzięcia. „Faktycznie. Tam dzieję się coś MAGICZNEGO” powiedziałam w domu, kiedy wróciłam wieczorem zmęczona lecz szczęśliwa. Od tej pory, co roku, wraz z mężem, z wielka przyjemnością przyłączamy się do tego wspólnego dzieła.
Organizacja kiermaszu to przecież praca zespołowa dziesiątek osób. Od lat ma jasno określony cel- zebranie jak największej ilości pieniędzy na rzecz naszej lokalnej szkoły. To w jaki sposób pieniądze zostaną spożytkowane też jest od początku jasne i przejrzyste. Najczęściej są to bardzo potrzebne a nietypowe inwestycje, na które nigdy nie starcza funduszy w bardzo napiętym budżecie szkoły. Dzięki corocznym kiermaszom szkoła ma np. :2 interaktywne tablice, profesjonalny sprzęt nagłaśniający, nowy szkolny radiowęzeł czy elektryczne pianino (tyle pamiętam, że zakupiono przez ostatnie lata a przecież historia tej imprezy jest dużo dłuższa niż moje z nią obcowanie). Zbiórka pieniędzy to jednak nie jedyny, a czasami nawet zastanawiam się czy aby główny cel tego przedsięwzięcia. Najistotniejszym jest, chyba jednak, integracja całej lokalnej społeczności. Wieczór ten nie byłby możliwy, gdyby nie zbiorowy wysiłek wielu, wielu osób. Jest przecież tak dużo do zrobienia. Po pierwsze- każda klasa wystawia swoje stoisko, gdzie sprzedawane są ozdoby świąteczne oraz inne rękodzieło wykonywane zarówno przez rodziców jak i dzieci. Przy wielu stoiskach zaangażowane są dzieci, nawet te najmłodsze- pomagają zarówno swoim mamom jak i nauczycielkom. Zachwalają, reklamują, zachęcają do zakupu. Ktoś maluje dzieciom buzie, ktoś sprzedaje rózgi św. Mikołaja, ktoś używane książki, ktoś wyrabianą przez siebie biżuterię, ktoś kosmetyki które udało mu się zdobyć w zakładzie pracy jako dotację dla szkoły a ktoś śliczne babeczki w kształcie bałwanków i reniferów. Ktoś zachęca do zakupu ciasteczek z wróżbą a ktoś do wpłaty na szczepionki dla dzieci z Afryki. A wśród tych wszystkich stoisk i gwaru – tłumy autochtonów- wrzucające pieniądze do licznych skarbonek, skrzyneczek. woreczków, sakiewek i pudełek- aż miło popatrzeć.
A kiedy już wszyscy kupujący wydadzą prawie wszystkie pieniądze i zmęczą się trochę mogą odpocząć w wyczarowanej przez mamy z Rady Rodziców kawiarni. Tego dnia zamienia się w nią pięknie udekorowana i nastrojowo oświetlona świecami stołówka szkolna. Można tam zakupić upieczone przez licznych rodziców i dzieci ciasta (my z synkiem piekliśmy sernik z dzisiejszego przepisu 🙂 ) oraz inne wigilijne przysmaki jak barszczyk, pierogi czy kutia. Wszystkim zarządza przesympatyczna Pani Kasia prowadząca na co dzień szkolny sklepik. Przy licznych stolikach siedzi wiele gości a wszyscy rozmawiają o jednym- o nadchodzącej LICYTACJI- najważniejszym punkcie całego wieczoru. Wystawiane są na niej przedmioty zrobione lub podarowane przez lokalną społeczność a potem przez nią chętnie licytowane i kupowane. Przez cały dzień każdy może obejrzeć je z bliska w pięknie udekorowanej i oświetlonej sali gimnastycznej. A jest co podziwiać: są prace malarskie lokalnych artystów (wylicytowaliśmy jedna z nich zeszłego roku z moim mężem), są stroiki świąteczne (tak piękne, ze nie powstydziłaby się ich najlepsza warszawska kwiaciarnia) są bombki i wazony ozdabiane metoda decoupage (wytwarzane przez cały rok przez zdolną Panią Sekretarkę). Są bombki z autografami znanych ludzi, są święte obrazy wyszywane przez „lokalne Babcie”, są ceramiczne i drewniane anioły, żywe i sztuczne choinki i wiele, wiele innych atrakcji.
O wszystko to „bije się” cała lokalna społeczność na czele z Burmistrzem, Proboszczem i innymi osobami na co dzień niekoniecznie związanymi ze szkołą. Licytację z dużą dawką dobrego humoru prowadza od lat dwaj Panowie: Dyrektor szkoły oraz nauczyciel WF-u. Jest podczas tej licytacji dużo śmiechu ale i całkiem sporo zaciętej walki, na duże ( jak dla tej wiejskiej, nie za bogatej przecież społeczności ) pieniądze. Na przykład w tym roku, podarowany przez nas, przepiękny obraz olejny przedstawiający Madonnę z Dzieciątkiem wylicytowany został za ponad tysiąc złotych(!). Za paręset złotych każdy, sprzedano też wiele stroików i ozdób.
Ale najciekawsze dla mnie przy całej aukcji jest niezwykłe zaufanie jakim ta społeczność darzy się nawzajem. Osoby, które wylicytowały przedmioty odbierają je na miejscu z rąk Dyrektora szkoły ale nie płacą za nie natychmiast. Na załatwienie spraw finansowych każdy ma jeszcze parę dni aby na spokojnie podejść do sekretariatu szkolnego i uregulować należność. Dostaje się wtedy odpowiednie pokwitowanie oraz serdeczny uścisk dłoni dyrektora w podziękowaniu za wsparcie szkoły. Zwieńczeniem całego wieczoru jest, wystawiane ( co roku inne) przepiękne przedstawienie jasełkowe. Biorą w nim udział dzieci od zerówki po ostatnie klasy gimnazjum (czasami również dorośli). Nad wszystkim czuwa sympatyczna „Pani od religii”. Przygotowania trwają miesiącami, wykonywane są oryginalne dekoracje (przy udziale innych nauczycieli i rodziców), mamy szyja stroje. Dzieci powtarzają role na licznych próbach. Przedstawieniu towarzyszy przepiękna muzyka, czasami nawet wykonywana na żywo. To blisko godzinne widowisko często budzi wśród widowni wzruszenie, zadumę czy nawet salwy śmiechu. Sala gimnastyczna pęka w szwach a młodzi aktorzy dostają owacje na stojąco.
Szkoła pustoszeje powoli. Każdy ma przecież coś do zabrania, posprzątania, załatwienia, zapakowania do samochodu. Część rodziców już umawia się na następny dzień aby pomóc porządkować szkołę, przecież od poniedziałku- musi zacząć funkcjonować ona nie jako kawiarnia, dom aukcyjny czy teatr ale jako zwykła jednostka oświatowa. A może jednak nie taka zwykła? Może wyjątkowa?
W poniedziałek odbierając syna ze szkoły, odwiedzę sekretariat i dowiem się pewnie ile razem uzbieraliśMY pieniędzy. I zapewniam Was, że dla nas wszystkich to nie suma będzie ważna ale właśnie to wielkie MY na końcu wyrazu. Bo jakby nie liczyć to największe korzyści wynikające z tego wieczoru okazują się zupełnie niematerialne.
Kiedy głęboko się zastanowić to najważniejsze w Kiermaszu było przecież to, że: zrobiliśMY coś wspólnie jako społeczność, mieliśMY z tego dużo frajdy, pomogliśMY sobie nawzajem, poznaliśMY się lepiej, byliśMY RAZEM. Tego magicznego wieczoru nie było „Wy”, nie było „Oni” … BYLIŚMY tylko „MY”- a to jest przecież bezcenne- warte dużo więcej niż wszystkie zebrane pieniądze. To jest właśnie MAGIA tego przedsięwzięcia! A dla Was mam dziś „magiczny” przepis na sernik, który mój synek wybrał jako nasz tegoroczny ” kulinarny wkład” w kiermasz szkolny. Sernik ten piekę od tak wielu lat, że mogę to robić z zamkniętymi oczami. Nie potrzebuję, żadnych proporcji, żadnej wagi, żadnego odmierzania składników. Taka umiejętność w normalnym życiu jest wielką zaletą, w blogowym świecie wirtualnym, niestety- wielkim przekleństwem. Bo kto z Was chciałby usłyszeć przepis typu: „weź tyle twarogu ile znajdziesz w lodówce, dodaj do niego trochę masła, odpowiednią ilość cukru, nie za dużo kaszy manny……”? Kto?- Nikt.
Dlatego byłam grzeczna i piekąc wczoraj sernik do „kiermaszowej kawiarenki”(sprzedany do ostatniego okruszka!) zapisałam dla Was wszystko dokładnie. Proszę wiec bardzo- oto najlepszy i najprostszy sernik bez jajek jaki znam. W sam raz na nadchodzące Święta, na które życzę wam dużo MAGII!
Sernik bez jajek
(klasyczny, na kruchym spodzie, najlepszy)
na ciasto: 150g. miękkiego masła 3 kopiaste łyżki kwaśnej śmietany 1 cukier waniliowy 1,5szkl mąki 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia Na masę serową: 750g twarogu śmietankowego (najlepiej takiego) 150g. masła (miękkiego) 3/4 szkl. cukru 1/2szkl jogurtu naturalnego 20g waniliowego budyniu w proszku (1/2 opakowania) 3 łyżki kaszy manny 1 cukier waniliowy 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia otarta skórka i sok z 2 małych cytryn olejek cytrynowy na lukier: 4 łyżki cukru pudru 1 łyżka wiórków kokosowych odrobina zimnej wody
1.W misce wymieszaj masło ze śmietaną, cukrem waniliowym i proszkiem do pieczenia. Dosypuj stopniowo mąki i zagnieć miękkie ale zwarte i nie klejące się do rąk ciasto. Zawiń w folię i włóż do lodówki.
2.W tej samej misce (nie trzeba myć) zrobisz masę serową. Zmiksuj mikserem masło i cukry na jednolitą masę. Dodaj budyń, kaszę manną, proszek do pieczenia, zmiksuj.
3. Cały czas miksując dodawaj stopniowo twaróg, przetarty uprzednio przez drobne sitko lub zmielony w maszynce.
4. Na koniec dodaj jogurt, olejek, sok i skórkę z cytryny. Miksuj wszystko jeszcze około minuty.
5. Wyjmij ciasto z lodówki. 2/3 ciasta rozwałkuj na cienki placek. Wyłóż nim dno i boki okrągłej lub kwadratowej (25/25cm) blaszki do pieczenia. Na ciasto wyłóż masę serową.
6. Z reszty rozwałkowanego cienko ciasta wytnij paski o szerokości 1-2cm i ułóż z nich kratkę na wierzchu masy serowej.
7.Piecz ciasto w nagrzanym do 180’C piekarniku przez 1 godzinę. Najlepiej ustawić ciasto nieco niżej w piekarniku i włączyć opcje pieczenia góra-dół.
8.Pozostaw do ostygnięcia.
9.Cukier puder wsyp do miseczki i stopniowo dodawaj po odrobince (1/2 łyżeczki) wody cały czas ucierając lukier. Lukier powinien być dość gęsty ale równym strumieniem spadać z łyżki. Dosyp wiórki kokosowe, wymieszaj i polukruj zimny sernik.
10.Poczekaj aż lukier zastygnie, wtedy pokrój ciasto na rąby, kwadraty lub trójkąty.
Najlepszy twaróg na ten sernik (oprócz oczywiście domowej roboty) to taki klasyczny twaróg śmietankowy w kostkach. Musi być tylko mięciutki, najlepszy taki lekko podchodzący serwatką- którą też należy wlać do masy serowej. Sernik wyjdzie też z innych serów na sernik (np. takich w wiaderkach, czy tych już uprzednio mielonych) ale moim zdaniem nie będzie już taki pyszny.
Jeśli nie lubisz kokosa możesz zrobić lukier bez wiórków. A polukrowany sernik posypać uprażonymi na suchej patelni płatkami migdałowymi.
Po raz pierwszy jadłam ten sernik jakieś 10 lat temu w belgijskiej wegetariańskiej restauracji usytuowanej w… pałacu. Miejsce nazywa się Radhadesh i jest wyjątkowe. Oto w XIX wiecznym pięknie odrestaurowanym pałacu (lub zamku-nie jestem pewna jak to nazwać) mieści się … hinduistyczna świątynia Kryszny. Wokół zamku mieszka duża społeczność wyznawców, która jest duszą tego miejsca. Jest tam wisznuicki Collage (autoryzowany przez Uniwersytet Oxfordzki), jest największa chyba w Belgii biblioteka i księgarnia z wisznuickimi książkami, jest hotel i centrum konferencyjne, są sale wystawowe gdzie prezentuje się sztukę hinduską. Jest Goshala, jedna z niewielu w Europie.
Miejsce rocznie odwiedza tysiące turystów. Pełni rolę lokalnego muzeum i jest jedną z największych atrakcji turystycznych w regionie. Jeśli kiedykolwiek będziecie w Brukseli lub Liege to wybierzcie się również do Radhadesh (tylko godzina drogi samochodem), naprawdę warto choćby z powodów kulinarnych. Można spróbować tam pysznego chleba w lokalnej piekarni (z 30 letnią tradycją) lub zjeść rewelacyjny obiad w przyzamkowej restauracji wegetariańskiej. Dla koneserów podróży kulinarnych w miasteczku obok (20km dalej) jest również mała wytwórnia belgijskiej czekolady do obejrzenia. Kilka razy dziennie zamek można zwiedzić z przewodnikami. Mówią chyba we wszystkich języka europejskich (również po polsku!).
Kiedy już tam będziecie, pełni ciekawych historii i niezwykłych wrażeń oraz przepysznego obiadu serwowanego za śmieszne pieniądze w lokalnej restauracji, koniecznie rozglądnijcie się za tym sernikiem. Serwują go tam w innej, lekko podpieczonej wersji, z wiśniami i migdałami zamiast borówek i cytryny. Jest przepyszny.
Kiedy 10 lat temu spróbowałam go podczas mojego pobytu w Radhadesh (byłam tam na jakiejś konferencji) od razu pobiegłam do restauracyjnej kuchni. Odnalazłam wspaniałą starszą kobietę, która na stałe mieszkała jako mniszka w świątyni a przy okazji piekła „cukiernicze dzieła sztuki” do restauracji. Chętnie podzieliła się ze mną przepisem, który okazał się nie jej autorstwa ale pochodził z tej książki, słynnego australijskiego wegetariańskiego szefa kuchni-Kurmy Dasa. O nim jednak napisze Wam już innym razem. Zdecydowanie zasługuje na osobną blogową historię. Przez 10 lat życia w mojej kuchni, oryginalny przepis Kurmy ewoluował i zamienił się w „najprostszy popisowy sernik na zimno”. W mojej wersji jego wykonanie jest banalnie proste a efekt zupełnie niewspółmierny do włożonego w przygotowanie sernika wysiłku. Wyjdzie każdemu i to popisowo a w dodatku zawiera składniki do kupienia w każdym osiedlowym sklepie. Do dzieła więc, Moi Drodzy!
SERNIK NA ZIMNO Z BORÓWKAMI
(bez żelatyny, bez jajek,najlepszy!)
200g sklepowych herbatników (2 klasyczne małe paczki) lub kruchych ciasteczek własnego wypieku 60g miękkiego masła (3 czybate łyżki) olejek cytrynowy (wg. uznania i intensywności od paru kropel do 1/2 łyżeczki) 500g mascarpone (zimnego z lodówki) 350g skondensowanego słodkiego mleka z puszki (tj. około 3/4 klasycznej puszki) 1/2 szkl. +3 łyżki soku z cytryny (świeżo wyciśniętego) otarta skórka z 1 dużej cytryny 500g borówek amerykańskich (lub innych owoców np. malin, truskawek, mango, winogron, jeżyn etc.) garść liści mięty do dekoracji
1.Ciastka połam, wrzuć do misy blendera i zmiksuj na proszek. Nie musi być idealny- nawet lepszy taki z drobnymi kawałkami ciasteczek.
2. Do ciastkowego proszku dodaj masło i olejek cytrynowy, wetrzyj masło w proszek tak żeby otrzymać coś w rodzaju mokrej kruszonki. Odsyp sporą garść na potem- posłuży do dekoracji.
3.Na dno dużej (28cm) tortownicy wysyp pozostała kruszonkę. Rozprowadź równomierną warstwą i uklep po wierzchu ręką. Wstaw do lodówki na pół godziny.
4. W międzyczasie w misce wymieszaj mikserem mascarpone z mlekiem z puszki i skórką cytryny na gładką masę(zajmie to około 1 min.). Cały czas miksując dodaj sok z cytryny i wmieszaj go w masę.
5.Powinnaś otrzymać dość gęstą pysznie słodką i orzeźwiająco cytrynową masę.
6.Wyjmij tortownice z lodówki, 3/4 borówek wsyp na ciasteczkowy spód (po pobycie w lodówce powinien stwardnieć i scalić się) .
7.Na borówki wyłóż masę sernikową. Parę razy postukaj tortownicą o blat, tak aby masa opadła i wniknęła pomiędzy owoce na spodzie.
8.Udekoruj wierzch pozostałymi owocami, listkami mięty i posyp odłożona kruszonką.
9.Wstaw do lodówki na 2-3 godziny do stężenia.
10.Zanim otworzysz obręcz tortownicy, obkrój brzegi sernika ostrym cienkim nożem. Inaczej część sernika zostanie na brzegach tortownicy.
11.Krój sernik na spore kawałki i podawaj gościom oraz domownikom. Na ich pochwały machaj ręką i odpowiadaj „OCH! To takie proste ciasto, znam je z GreenMorning.pl, chcecie link do przepisu?” 😉 .
Przechowuj sernik w lodówce, najlepszy jest w dniu zrobienia.