Oto moja propozycja na Walentynki. Pyszne rozpływające się w ustach ciasteczka przekładane aromatycznym nadzieniem malinowym. Użyte w przepisie przysmażane masło dodaje ciasteczkom niepowtarzalnego orzechowego aromatu. Na początku są mocno piaskowe ale po przełożeniu nadzieniem leciutko mięknę i stają się idealne, wręcz wykwintne. Jest z nimi trochę pracy ale moim skromnym zdaniem właśnie takie powinny być dania walentynkowe. Włożony w ich przygotowanie trud ma wyrazić całą naszą miłość wobec osoby dla której ciasteczka robimy. Spróbujcie jak miło mija w kuchni czas kiedy gotujecie rozmyślając o ukochanym (lub ukochanej). W tle niech gra ulubiona muzyka, za oknem niech romantycznie pada śnieg a cały dom niech się wypełni tym pięknym ciasteczkowo-malinowym aromatem. Czegóż chcieć więcej 14 lutego?! Jeśli nie obchodzicie Walentynek (choć moim zdaniem każde święto które nakłania aby wyznawać miłość warte jest obchodzenia) to upieczcie ciasteczka i tak. Pieczcie je za każdym razem kiedy chcecie komuś powiedzieć, ze jest dla Was ważny. Te ciasteczka nadają się do tego IDEALNIE. Jeśli nie możecie znaleźć mrożonych malin użyjcie innych owoców, fajne będą jakieś kwaśne np. wiśnie. Też je przetrzyjcie przez sitko-koniecznie. Jeśli uważacie, że piaskowe ciasteczka są dla was za trudne możecie wykorzystać w przepisie zwykłe kruche ciasteczka zobaczcie tutaj. Będzie trochę inaczej ale dalej pysznie.
Walentynki to wspaniała okazja aby przypomnieć innym jak bardzo ich kochamy. Ale błagam Was, pamiętajcie o drobnych gestach pokazujących waszą troskę, miłość i zaangażowanie nie tylko w Walentynki. To niezbędne, ważne i potrzebne w codziennym życiu każdego związku a w szczególności w związkach „długodystansowych”. Może zabrzmi to trochę jak rada starej ciotki ale cóż, ta ciotka to kobieta szczęśliwie zakochana z wzajemnością od prawie 20 lat w tym samym mężczyźnie i tak się idealnie składa, że ten mężczyzna to jej mąż. A więc ta ciotka uzurpuje sobie prawo aby dobrych rad od czasu do czasu (nawet nieproszona) udzielać ;). Jak sobie nie życzycie to napiszcie do niej a przestanie. (Obiecuję w imieniu „ciotki „).
Och i na koniec jeszcze jedna rada (tym razem nie od ciotki). Od czasu do czasu podarujcie takie ciasteczka samemu sobie. Podobno najszczęśliwsi ludzie to tacy, którzy znaleźli miłość i szczęście w sobie. Pokochać siebie (nie mylić z narcyzmem) to największy prezent jaki możemy podarować sobie na Walentynki i … nie tylko… Życzę Wam powodzenia w pieczeniu ciasteczek oraz pięknego dnia wypełnionego samą życzliwością i zrozumieniem. Smacznego!
MAŚLANE CIASTECZKA na ciasteczka: na nadzienie: przydadzą się: 1. Masło podziel na połowę. Jedną odłóż aby zmiękła, drugą włóż do rondelka i zrumień do złotego koloru. Uważaj nie przypal masła, ma być złote z leciutko złoto-brązowymi drobinkami w środku. Powinno też mieć ten cudowny aromat jaki mają wszystkie potrawy smażone na maśle. Wlej masło do miseczki i pozostaw do ostygnięcia a potem włóż do lodówki na minimum godzinę (możesz to zrobić poprzedniego dnia).
Jeśli nie masz dostępu do malin mrożonych spróbuj użyć innych owoców. W pierwszej kolejności radziłabym użyć wiśni. W sezonie można użyć malin świeżych z reguły puszczają więcej soku niż mrożone trzeba więc użyć nieco więcej proszku kisielowego .
|