Moje wakacje w Chorwacji wypadły w samym środku sezony truskawkowego. Jak cudnie w Chorwacji nie było to miała jeden mankament- nie było tam już truskawek. Po powrocie nadrabiam więc niedosyt truskawkowy szukając ich resztek w zarośniętym chwastami ogródku (niby susza i upały, nic nie rośnie a chwasty jednak dają radę) czy kupując ich ostatnie sztuki za niebotyczne sumy na lokalnym bazarku.
Delektuje się nimi jedząc tak jak lubię najbardziej- z prostym jogurtowym deserem, który trochę przypomina serek homogenizowany (ale tylko trochę). Zapewne wiecie, że jestem fanką prostego nabiału robionego w domu i ten przepis idealnie wpisuje się w te upodobania. Pierwowzór pochodzi z kuchni indyjskiej, gdzie taki przysmak z odcedzonego jogurtu nazywany jest śrikhand i najczęściej serwowany jest nie z owocami lecz cukrem i szafranem. Uwielbiam też jego wersję serwowaną ze świeżym indyjskim słodkim jak ulepek mango (wtedy nawet nie potrzeba cukru aby złamać kwaśność jogurtu). Jeśli nie macie już truskawek, nie szkodzi, użyjcie innych sezonowych owoców- malin, borówek, jagód.
To naprawdę jest dziecinnie proste i musi się udać. Nie potrzebujecie robić sami jogurtu (choć to przecież takie łatwe i czemu nie spróbować) wystarczy sklepowy naturalny zwykły jogurt (np. Danone) chwila cierpliwości w oczekiwaniu na odsączenie i już możecie cieszyć się wspaniałym deserem.
Jeśli zamiast cukru użyjecie ksylitolu, miodu lub syropu z agavy będzie również bardzo zdrowy. Z pozostałej po odsączaniu jogurtu serwatki wyczarujecie pyszną lemoniadę idealną na lipcowe upały. Opis jak ją zrobić w rameczce pod przepisem.
DESER JOGURTOWO-TRUSKAWKOWY
(z nutką wanilii i limonki)
3 szkl. jogurtu naturalnego (ja używam takiego, ale może też być kupny wtedy użyj 2x duże opakowanie) 4 łyżki cukru pudru (lub miodu, ksylolitu, syropu z agavy lub mniej lub więcej do smaku) 1/2 laski wanilii (lub łyżeczka cukru wanilinowego) 1/2 łyżeczki skórki otartej z limonki (lub cytryny, choć limonka jest tu rewelacyjna) truskawki lub inne miękkie sezonowe owoce (maliny, borówki, jagody, mango(!!!), banany, brzoskwinie, poziomki)
1. Dno sitka lub durszlaka wyłóż parokrotnie złożona gazą lub tetrową ściereczką, wlej jogurt. Ustaw sitko na misce do której będzie ściekała odsączona serwatka. Zostaw na noc, może być na blacie w kuchni lub w lodówce. Więcej o odsączaniu jogurtu przeczytasz tutaj.
2. Rano otrzymasz gęsty jogurt konsystencji serka do smarowania pieczywa. Przełóż go z sitka do miseczki i dokładnie wymieszaj łyżką do uzyskania kremowej konsystencji, jeśli wolisz konsystencję rzadszą dodaj trochę serwatki z miski i wymieszaj energicznie.
3. Do miski z odsączonym jogurtem, dodaj cukier, wanilię i otartą skórkę, wymieszaj.
4. Wsyp do jogurtu owoce, wymieszaj i podawaj natychmiast lub schłodź jeszcze w lodówce.
5. Możesz część owoców zmiksować i dodać do jogurtu, wtedy deser będzie miał cudowny różowy kolor.
Nie wylewaj serwatki z odsączonego jogurtu. Zrób z niej lemoniadę. Wymieszaj serwatkę w proporcji pół na pół ze schłodzona gazowaną lub naturalną wodą , dodaj cukru, mięty, reszty otartej skórki i soku z limonki (której używałeś do deseru). Przed podaniem włóż do szklanek kostki lodu i plasterki truskawek. Otrzymasz napój idealny na letnie upały.
Minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i
ta jesień rozpostarła melancholii mglisty woal
Nie żałuję letnich dzionków, róż, poziomek i skowronków
Lecz jednego, jedynego jest mi żal
Addio pomidory, Addio ulubione
Słoneczka zachodzące za mój zimowy stół
Nadchodzą znów wieczory sałatki niejedzonej
Tęsknoty dojmującej i łzy przełkniętej wpół
To cóż że jeść ja będę zupy i tomaty
Gdy pomnę wciąż wasz świeży miąższ …
w te witaminy przebogaty…
Addio pomidory, addio utracone
Przez długie, złe miesiące wasz zapach będę czuł!
Tak oto Jeremi Przybora ustami Wiesława Michnikowskiego żegnał pomidory jesienią.
Mnie chyba również dopadła jesienna melancholia, bo kiedy słucham tego nieśmiertelnego wykonania -myślę sobie- „Och! Nie ma już takich poetów, nie ma już takich interpretorów, nie ma już takich kabaretów i nie ma już… takich pomidorów.” Na pewno nie ma już ich w sklepach. Jeśli chcesz mieć pomidory do których będziesz wzdychał całą zimę to musisz je sobie samemu wyhodować. Na działce, w ogrodzie czy nawet na balkonie. Małe, duże, karbowane, pręgowane, nakrapiane, czerwone, zielone, pomarańczowe, żółte, czarne, białe- uprawiałam już wszystkie. Co rok odkrywam nowe odmiany i dokładam je do mojej pomidorowej tęczy.
W tym roku niestety żegnam się z moimi pomidorami dość szybko. I do mnie jak do Jeremiego Przybory przyszła „dziewczyna co oplotła pajęczyną” wszystkie moje krzaki. I jak w piosence Dziewczyna ta (czytaj zaraza ziemniaczana) ” zabrała pomidory te ostatnie com schowane przed nią miał”. Uratowałam co się dało, resztę chorych krzaków palę w ognisku, żeby w przyszłym roku choroba się nie rozprzestrzeniała. Z tego uratowanego kosza pomidorowej tęczy postanowiłam zrobić pyszną sałatkę godną zakończenia lata.
Na kołderce z liści świeżego szpinaku i liści jarmużu (taką zieleninę miałam w ogrodzie) ułożyłam słodziutkie pomidory z czarnymi oliwkami i pysznymi rozpływającymi się w ustach kotlecikami. Kotleciki to mieszanka domowego-jogurtowego sera (labneh) z przyprawami, kawałkami liści szpinaku, plasterkami oliwek i pomidorów. Wszystko to w panierce z mielonych płatków owsianych, usmażone na malutkiej ilości klarowanego masła. Chrupiące z zewnątrz, mięciutkie w środku, jeszcze ciepłe kotleciki wspaniale skomponowały się ze słodziutkimi pomidorami, soczystym szpinakiem i sosem który wyczarowałam z resztki jogurtowego sera, oliwy, ziół i soku z cytryny.
POLECAM BARDZO, BARDZO, BARDZO!
ADDIO!
Do zobaczenia- z Wami za tydzień- z pomidorami z ogródka dopiero za rok.
SAŁATKA POMIDOROWA TĘCZA
(z pysznymi kotlecikami z jogurtowego sera)
na kotleciki (10 szt):
2-3 szkl. jogurtu (najlepiej domowej roboty, jak najtłustszego, jeśli kupny to grecki)
1/2 łyżeczki soli (może być czarnej jeśli ktoś posiada)
1 łyżeczka mąki
pieprz, asafetyda lub inne przyprawy (do smaku)
garść posiekanych liści szpinaku
15 czarnych oliwek
3 koktajlowe pomidorki
8 łyżek płatków owsianych (górskich)
klarowane masło lub olej do smażenia
na sałatkę: Po dwie garście małych liści szpinaki i podartych liści jarmużu (lub innych zielonych sałat) DUŻO POMIDORÓW (najlepiej różnorodnych) garść czarnych oliwek
na sos: to co zostanie na dnie miski po robieniu kotlecików 3 łyżki oliwy z oliwek 1 łyżka sosu z cytryny parę listków świeżej bazylii i oregano (lub po 2 szczypty suszonego) 2 szczypty cukru (najlepiej brązowego) świeżo mielony pieprz
1. Jogurt przelej na sitko wyłożone pieluszką tetrową lub podwójnie złożona gazą, zawieś sitko na garnku i zostaw pod przykrycie na 2 dni poza lodówką lub na dłużej (do tygodnia) w lodówce. Po tym czasie otrzymasz na sitku, ser o kremowej konsystencji i dość kwaśnym specyficznym smaku (smak będzie się wyostrzał z każdym dodatkowym dniem). Ilość otrzymanego sera zależy od gęstości użytego jogurtu- proporcja na kotleciki podana jest na 1 szklankę sera.
2.Do dużej miski włóż ser, dodaj mąkę, sól i przyprawy, posiekane liście szpinaku oraz oliwki pokrojone w plasterki i pomidorki w malutkie kawałki (najpierw odsącz z nich nadmiar soku). Wszystkie składniki dodawane do kotletów muszą być jak najbardziej suche. Warto je osuszyć papierowymi ręcznikami.
3. Płatki owsiane zmiel w młynku, melakserze lub ubij w moździerzu- lecz nie na proszek tylko na mniejsze kawałki- posłużą do panierowania kotletów.
4.1 łyżkę mielonych płatków wsyp do miski z serem i wszystko dokładnie wymieszaj.
5.Mokrymi rękami (inaczej ser będzie się kleił do rąk) lep z sera kulki i obtaczaj w dużej ilości pokruszonych płatków. W czasie obtaczania spłaszczaj lekko kulki tak aby otrzymać kotleciki o średnicy około 5 cm. Dokładnie obtaczaj też boki kotlecików. Powinno wyjść 9-10 sztuk. Pozostaw w misce trochę sera (na około 1 kotlecik)- posłuży do zrobienia sosu.
6.Umyj warzywa i osusz na papierowych ręcznikach. Pomidory pokrój na połówki lub w ćwiartki, oliwki na pół.
7.Do miski z pozostałościami sera dodaj wszystkie składniki na sos (zioła porwij na drobne kawałeczki)- wymieszaj dokładnie aż do rozpuszczenia cukru. Wrzuć do miski warzywa na sałatkę i ostrożnie wymieszaj.
10.Na patelni rozgrzej klarowane masło lub olej- tylko tyle żeby pokrywało cieniutką warstwą całą patelnie.
11.Smaż kotleciki na średnim ogniu z obu stron na złoto (uwaga szybko się rumienią). Bądź bardzo ostrożny przy przewracaniu.
12. Układaj gorące kotleciki na sałatce z pomidorów i podawaj natychmiast. Kotleciki są najsmaczniejsze kiedy są ciepłe.
Ser, który otrzymasz z jogurty nazywany jest LABNEH. Ja zawsze robię go z domowego jogurtu, ten zaś powstaje z tłustego mleka prosto od krowy. Jeśli będziesz używać jogurtu kupnego- postaraj się znaleźć jak najgęstszy i najtłustszy. Ser można przechowywać w lodówce do tygodnia ( moje kotleciki najlepsze były właśnie z takie starego tygodniowego sera- który cały czas trzymałam na sitku, żeby zgęstniał).Tygodniowy ser, można zakonserwować zalewając jego kulki oliwą z oliwek. Najlepiej zrobić to w płaskim szklanym naczyniu z pokrywką, do oliwy dodać przyprawy i zioła a do sera odrobinę soli. W taki sposób można labneh przechowywać w lodówce do 2 miesięcy (podobno! u mnie nigdy tyle nie dotrwał- wyjedliśmy go zawsze dużo wcześniej).