Sesja ta powstała we współpracy z Anią Simon na zlecenie magazynu Weranda. Ukazała się we wrześniowym numerze, który możecie właśnie znaleźć w kioskach.
Ania Simon dzieli się w nim swoimi przepisami na dania z kurek. Jest tam pyszna kurkowa zupa krem, jest spaghetti z kremowym sosem z ziołami, szpinakiem, parmezanem i kurkami.
Jest oryginalna sałatka z duszonymi kurkami, serem halloumi i liśćmi nasturcji. Są pieczone bataty nadziewane cukinią i kurkami. Jest popisowe masło kurkowe Ani i flammkuchen (rodzaj alzackiego placka) z kurkami i rozmarynem. Wszystko przepyszne bo Ania to mistrzyni kuchni grzybowej.
Dlatego tak przykro mi, ze przez pomyłkę magazyn nie umieścił nazwiska Ani w autorach tego materiału. Robię to więc tutaj. UWAGA! Te wspaniałe dania wymyśliła i ugotowała Ania Simon. Ja je tylko pięknie dla Was wystylizowałam i sfotografowałam. Aniu- dziękuję Ci za ogrom pracy i wkład który wnosisz do wszystkich naszych wspólnych sesji . Bez Ciebie nie byłoby tej sesji.
A was zapraszam do kiosku, koniecznie spróbujcie tych kurkowych przepisów- póki sezon na te grzyby jeszcze trwa. Ja szczególnie polecam Wam kurkowe masło- te w wykonaniu Ani- jest wyjątkowe.
Mieszkam w kraju gdzie 98% ludzi deklaruje wyznawanie jedynej i słusznej religii. Ja niestety mieszczę się w tych pozostałych dwóch procentach. Z tego powodu dla wielu pozostaje po prostu Kingą Błaszczyk-Wójcicka, dla innych jednak jestem dziwakiem, dla jeszcze innych szaleńcem- tych wszystkich nawet rozumiem. Są jednak tacy dla których jestem INNOWIERCĄ- i tych się autentycznie boję. Mamy serdecznych przyjaciół, z którymi znamy się od lat. Nie podzielają naszego stylu życia, wielu naszych poglądów w tym naszej religii ale wcale nie przeszkadza to nam się przyjaźnić i szanować nawzajem. Nasze dzieci znają się od małego, koegzystują i świetnie się rozumieją. Aż tu nagle zupełnie niedawno ich 10-letnia córka, siedząc któregoś dnia w naszej kuchni wypaliła- „Strasznie mi Was szkoda, Jezus Wam nie wybaczy, pójdziecie wszyscy do piekła!”. Zamurowało nas zupełnie. Rodziców dziewczynki nie było z nami a ja i mąż nie za bardzo wiedzieliśmy jak zareagować. Zapadła niezręczna cisza, którą wreszcie rezolutnie przerwał mój synek.
– „A co to jest piekło?”- zapytał.
Wiem, że poglądy dziewczynki nie pochodzą od jej rodziców, są to bardzo otwarci, tolerancyjni i mało fanatyczni ludzie. Zrobiłam krótkie dochodzenie i okazało się, że tak wspaniałą wiedzę dziewczynka zdobyła na lekcjach religii przygotowujących ją do pierwszej komunii świętej. W sumie to cieszę się, że tylko taką wiedzę. Przez 3 lata pracy w biurze prasowym przy naszej świątyni naprostowałam i nasłuchałam się tak nieprawdopodobnych historii na temat naszej religii, że nic mnie już nie zdziwi. Słyszałam o tym, że porywamy dzieci (nawet je jemy!), dodajemy narkotyki do jedzenia serwowanego w naszych świątyniach, uprawiamy zbiorowy seks na ołtarzu, jesteśmy poligamistami, czcimy szatana i składamy ofiary całopalne ze zwierząt. Większość tych „rewelacji” pochodziła z kazań niedzielnych lokalnych proboszczów lub lekcji religii prowadzonych przez zakonnice (te przodują w opowieściach o seksie).
Oczywiście procent duchownych, którzy opowiadają takie rzeczy, jest niewielki (naprawdę chcę w to wierzyć!) . Osobiście na swojej drodze, działając w dialogu między-religijnym spotkałam, wielu, wspaniałych, światłych oraz otwartych na świat i inne wyznania duchownych. Jakżebym chciała, żeby to ONI prowadzili lekcje religii w szkole córeczki naszych znajomych. Dowiedziałaby się pewnie od nich, ze jest wielu dróg, którymi można podążać do Boga. Może opowiedzieliby jej tą piękną staroindyjską historię o Mistrzu i Uczniu (lub jej chrześcijański odpowiednik).
„Któregoś dnia uczeń przyszedł do mistrza i zapytał: Mistrzu dlaczego inni są tak głupi i wybierają religie i ścieżki które nie prowadzą do samorealizacji, dlaczego nie wybierają jedynej i najwspanialszej praktyki duchowej. Dlaczego nie pójdziesz ich wszystkich nauczać? Powiedz im, że się mylą, zrób to proszę- Ciebie na pewno posłuchają.
– Nie nauczam ich ponieważ nie uważam, że postępują źle. Mam na ten temat inne zdanie.
– Dlaczego masz inne zdanie Mistrzu?
– Bo mam inny punkt widokowy.
– Chciałeś powiedzieć, Mistrzu, „punkt widzenia”?
– To jedno i to samo. Choć pokażę Ci.
I zabrał ucznia na długą wyprawę. Po paru miesiącach wędrówki stanęli u podnóża Himalajów, na kamienistej drodze prowadzącej na jeden ze szczytów gdzie znajdowała się świątynia.
– Tu zaczyna się nasza podróż- rzekł Mistrz- rozglądnij się w lewo- widzisz jakąś inną drogę?
– Nie- odpowiedział uczeń.
– No to popatrz w prawo.
– Na prawo mamy wielki las, jest tylko ta jedna droga.
– I to jest właśnie twój punkt widokowy- rzekł Mistrz- a teraz choć zaprowadzę cię do mojego.
Wspinali się długo i trudzili wiele dni a każdego wieczora zatrzymywali się i podziwiali widoki. Pierwszego dnia Mistrz powiedział do ucznia:
-Tutaj dotrzesz po 10 latach codziennej praktyki i stosowania moich nauk, rozejrzyj się.
Uczeń popatrzył w prawo i w lewo i gdzieś na granicy horyzontu dostrzegł malutkie postacie wspinające się wśród skał. Następnego wieczora na prawo pomiędzy koronami drzew wielkiego lasu zobaczył szeroki, wykarczowany trakt a na nim całe grupy pielgrzymów. Jeszcze następnego, kiedy byli w połowie góry, dostrzegł inną drogę którą podążało szereg kupców z towarami niesionymi w wielkich tobołach na głowie. Po 5 dniach wspinaczki rozbili obóz na pięknej skale, z której rozchodził się niesamowity widok na całą okolicę.
-Oto mój punkt widzenia- rzekł Mistrz- Spójrz- tu dotarłem po 50 latach praktyki duchowej.
Uczeń rozglądnął się i aż zaparło mu dech w piersiach od pięknych widoków. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do blasku zachodzącego słońca, powoli wśród skał i łąk poniżej zaczął rozpoznawać sieć: ścieżek, dróg, traktów, szlaków i wydeptanych przez zwierzęta dróżek. Dostrzegł pielgrzymów wspinających się siecią tych dróg na szczyt, a im dłużej patrzył tym więcej ich widział. Nagle droga, którą wspinali się tu od tylu dni wydała mu się nie za szeroka i wcale nie taka najprostsza.
– A teraz wyobraź sobie co zobaczymy kiedy dojdziemy na szczyt skąd możemy oglądać również drugą stronę góry?-rzekł Mistrz.
– Co dojrzymy kiedy spotkamy tych wszystkich pielgrzymów tak samo zmęczonych drogą jak my i tak samo szczęśliwych, że dotarli do celu? Czy będziemy się spierać, która droga była lepsza?
Uczeń pokornie schylił głowę i podziękował Mistrzowi za lekcję. Potem razem zapatrzyli się w dal na majaczący wśród mgieł szczyt Czomolungmy. -Ciekawe, co można zobaczyć stamtąd?- zapytał uczeń.
-Kiedy tam dotrzesz nie będziesz patrzył ani w dół ani dookoła. Stamtąd spogląda się już TYLKO w GÓRĘ! -odrzekł Mistrz.”
Temat religii w wielu domach pozostaje TABU. Często sami nie radzimy sobie z odpowiedzią na pytanie „W co wierzę?” a cóż tu dopiero rozmawiać i tłumaczyć takie tematy małym dzieciom. Ale jeśli Wy z nimi nie porozmawiacie na ten temat to często jedyna ich wiedza będzie pochodziła z lekcji religii w szkole. Czy jesteście pewni, że poglądy tam wykładane (nie tylko te dotyczące tolerancji religijnej) są jedynymi, które Wasze dziecko powinno znać w odpowiedzi na fundamentalne i ważne pytania które zaczyna zadawać????
Usiądźcie kiedyś z nim i porozmawiajcie na ten temat. Możecie dowiedzieć się BARDZO ciekawych rzeczy. Jeśli nie zgadzacie się z niektórymi z nich opowiedzcie o tym dziecku. Dobrze jest wątpić, z tego zrodziła się filozofia. Opowiedzcie dzieciom o wielkich filozofach i ich teoriach oraz wątpliwościach (zdziwicie się jak wiele z tego rozumieją). Może razem poczytajcie o innych religiach (są specjalne publikacje dla dzieci na ten temat), a potem uzbrojeni w tą wiedzę wybierzcie się na wycieczkę do synagogi, meczetu czy buddyjskiej świątyni (lub katolickiego kościoła jeśli katolikami nie jesteście) . Opowiedzcie dziecku historię o Mistrzu i Uczniu. Pięknie na nią reagują, nawet te kilkulatki (opowiadałam ją wielokrotnie). Starszym możecie opowiedzieć dowcip. Jest hitem na wszystkich międzynarodowych konferencjach inter-religijnych, opowiadany bez wyjątku przez: nobliwych biskupów, ortodoksyjnych rabinów, wielkich guru czy uczonych mułłów. Każdy opowiada go oczywiście jako bohaterów używając wyznawców swojej religii. Więc i ja go Wam tak opowiem:
„Przykładny chrześcijanin po śmierci poszedł do nieba. U bram przywitał go św. Piotr.
– Choć oprowadzę Cię tutaj trochę. Zobacz tam w części zachodniej mieszkają razem wszyscy chrześcijanie: katolicy, baptyści, ewangeliści, luteranie i inni, tam na wschodzie mieszkają buddyści i hinduiści, na południu mieszkają żydzi i muzułmanie. A tam na północy jest wielki mur, trzeba się przy nim zachowywać bardzo cicho albo w ogóle do niego nie podchodzić.
-Ale dlaczego????
– Och, bo tam mieszkają wyznawcy Kryszny, wiesz to taki monoteistyczny nurt w hinduizmie, bardzo stary, ma z 5 tysięcy lat i miliony wyznawców.
-Ale dlaczego oni muszą mieszkać za murem???
– No bo oni NIESTETY, wyobraź sobie, są święcie przekonani, że są tu… ABSOLUTNIE SAMI! ” ;-)))
Na koniec dzisiejszej historii na wszelki wypadek uświadamiam wszystkich (choć jakieś mam takie wrażenie, że Was moi czytelnicy nie trzeba) i tłumacze się:
NIE, nie porywam dzieci (co bym z nimi wszystkimi zrobiła?)
NIE, nie zjadam dzieci (moja religia zabrania mi jeść mięso- ludzkie też!)
NIE, nie rozdaję narkotyków (moja religia zabrania mi ich nawet używać {tak samo jak alkoholu i papierosów}, więc nie ustawiajcie się w kolejce pod moim domem- proszę!).
NIE, nie uprawiam seksu zbiorowego ani nie jestem jedną z wielu żon mojego męża (moja religia zabrania nawet seksu przedmałżeńskiego- SERIO!).
NIE, nie wyprano mi mózgu (myślę i działam w życiu bardzo racjonalnie- czasami nawet aż za bardzo).
NIE, nie boję się ogni piekielnych (bardziej boję się, że będę mieszkała w niebie za murem;-)).
Za to:
TAK, jestem normalnym człowiekiem
TAK, płacę podatki,
TAK, daję pracę innym (niekoniecznie współwyznawcom)
TAK, moje dziecko chodzi do normalnej publicznej szkoły (jest nawet jednym z najlepszych uczniów w klasie!)
TAK, moja religia jest ważną częścią mojego życia
TAK, mam wielu przyjaciół, którzy są katolikami i świetnie się rozumiemy.
TAK, staram się szanować poglądy innych (nie tylko religijne) choć nie zawsze są identyczne z moimi.
TAK, rozmawiam z moim synem o tolerancji, opowiadam mu o innych religiach.
TAK, lubimy i chętnie jemy pizzę. Najbardziej taką według poniższego przepisu. Choć jest trochę inna i nie ma w niej sosu pomidorowego, żółtego sera czy peperoni to jednak cały czas jest to PIZZA. My taką ją lubimy, dokonaliśmy wyboru, zjedliśmy wiele innych ale ta przypadła nam najbardziej do gustu. Nie jest lepsza, nie jest gorsza- jest INNA. Czy nie wygląda na pyszną?
I to tyle – jakby się ktoś zastanawiał co moja dzisiejsza historia ma wspólnego z przepisem na pizzę :-).
BIAŁA PIZZA Z KURKAMI
(2 sztuki, około 30 cm każda)
Na ciasto:
2 szkl. mąki (ja używam pół na pół białą i pełnoziarnistą)
1 paczuszka drożdży instant (7g)
1/2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka soli
3 łyżki oliwy z oliwek
1 szkl. ciepłej wody (nie gorącej!) na sos:
1 łyżka masła
1 łyżka oliwy z oliwek 1 małe opakowanie kwaśnej śmietany (200g) garść drobniutko pokrojonych kurek 1/2 łyżeczki asafetydy (lub pół małej cebuli drobno posiekanej) po 2 gałązki świeżego rozmarynu, oregano i tymianku 1 łyżeczka suszonego oregano 1/2 łyżeczki indyjskiej czarnej soli kala-namak(może być też zwykła sól)
dodatki: 1 szkl. kurek 1 okrągły serek typu Camembert (120g) 1 kulka białej mozzarelli (125g) nieduży kawałek twardego sera „typu parmezan” (80g) 1 mały serek „typu oscypek” (opcjonalnie) 1/2 małej cukinii 1 szkl. brokuł (pokrojonych na malutkie różyczki) świeży tymianek, rozmarym, oregano, suszone oregano świeżo mielony pieprz, oliwa z oliwek
Ciasto:
1. W małej miseczce rozpuszczasz w wodzie drożdże, dodajesz cukier i oliwę.
2. Odstawiasz na 5 minut do sprawdzenia czy drożdże są aktywne- mieszanka powinna się lekko spienić lub przynajmniej powinno pojawić trochę bąbelków.
3. W osobnej dużej misce mieszasz mąkę z solą i wlewasz tam miksturę drożdżową.
4. Zagniatasz wszystko rękami (lub w misie robota kuchennego) aż osiągniesz zwartą nieklejąca się do rąk kulkę ciasta.
5. Jeśli potrzeba podsypujesz dodatkową mąką.
6. Miskę smarujesz oliwą z oliwek, to samo robisz z kulką ciasta, która do miski wkładasz.
7. Przykrywasz ściereczką i odstawiasz do wyrośnięcia na 1-1,5 godz. W tym czasie… Biały sos:
8. Na patelni rozgrzewasz masło i oliwę.
9. Dodajesz asafetydę lub pokrojoną w kosteczkę cebulę.
10. Asafetydę smażysz kilka sekund, cebulę do zeszklenia.
11. Wrzucasz całe gałązki ziół i smażysz dalej przez minutę mieszając.
12. Dodajesz kurki, odrobinę soli, przykrywasz, zmniejszasz ogień i dusisz kurki do miękkości.
13. Zdejmujesz patelnię z ognia i dodajesz śmietanę, cały czas mieszając aby się nie zważyła.
14. Doprawiasz suszonym oregano, czarną (lub zwykłą) solą i pieprzem do smaku. Odstawiasz do ostygnięcia. Dodatki:
15. Różyczki brokuła wrzucasz do osolonego wrzątku na 2 minuty, wyjmujesz, przelewasz zimną wodą i osuszasz.
16. Kurki rwiesz zaczynając od strony kapeluszy na drobne paseczki.
17. Cukinię cieniutko plasterkujesz używając obieraczki do warzyw. To samo robisz z serem „typu parmezan”.
18. Camembert tniesz na 20 części, mozzarellę rwiesz na średnie kawałki, oscypka plasterkujesz.
19. Zioła rwiesz na mniejsze kawałki. Aranżacja pizzy i pieczenie:
20. Jeśli chcesz piec pizzę na kamieniu to wiesz co teraz robić.
21. Ja piekę tą pizzę na nagrzanych wcześniej blaszkach z wyposażenia piekarnika (wstawiam je na 15 minut do 220’C).
22. Wyjmij ciasto z miski (powinno podwoić swoją objętość), zagnieć jeszcze raz i podziel na 2 części.
23. Każdą część rozwałkuj na podsypanym mąką blacie na okrągły placek o średnicy 30cm.
24. Wyjmij 1 nagrzaną blachę z piekarnika, ułóż na niej placek (zrób to koniecznie teraz, później będzie dużo trudniej, uważaj, żeby się nie poparzyć!!!)
25. Nałóż połowę sosu i rozsmaruj (wcześniej wyjmij z sosu gałązki ziół).
26. Poukładaj dodatki równomiernie na placku posyp świeżo zmielonym pieprzem, suszonym oregano i skrop oliwą.
27. Odczekaj 5-7minut i wstaw do piekarnika.
28. Piecz w temperaturze 220’C przez około 15 minut (lub do pożądanego koloru). Warto użyć specjalnego trybu do pieczenia pizzy (odsyłam do instrukcji obsługi piekarnika).
29. Powtórz wszystkie czynności dla drugiej pizzy, kiedy pieczesz pierwszą.
Moi Drodzy wegetariańscy czytelnicy, nie chcę tu zaraz tysięcy komentarzy na temat, że Parmezan jest nie-wegetariański. Wiem o tym, dlatego piszę o serze „typu parmezan”. Niech każdy, PROSZĘ, pozostawi komentarze na temat sera i podpuszczki dla siebie i użyje takiego typu sera jaki uważa za w pełni wegetariański i dla siebie zjadliwy.