Ta sesja powstała na Sycylii. Widać to, prawda?? Takie śródziemnomorskie klimaty na moich zdjęciach lubię najbardziej. Ja osobiście wpisują tą sesję na prywatną listę TOP 10 – wszystkich sesji, które stworzyłam do tej pory w mojej już 5 letniej karierze fotografa kulinarnego.
A o mały włos , ta sesja nie powstała by w ogóle – gdyby nie determinacja Ani Simon– mojej nieocenionej asystentki. Pojechałyśmy w lutym na Sycylię z Anią na 10 dniowy maraton fotografowania letnich sesji do polskich magazynów. Ja w stanie mocno potraumatycznym z planem zrobienia mission impossible (nawet dla kogoś w stanie normalnym) ale ja lubię sobie robić pod górkę- tak już mam, im trudniej- tym lepiej. Na całe szczęście w tych swoich zatraceńczych planach mam wielkie szczęście do ludzi, których spotykam na swojej drodze- jedną z nich jest właśnie Ania, która parę lat temu przyjechała na mój kurs fotografii kulinarnej i od tamtej pory asystuje mi przy różnych projektach- szczególnie tych bardzo wymagających. Ania jest niezwykle zdolną kucharką, z szerokimi horyzontami kulinarnymi i kiedy ja po morderczych 8 dniach pracy przy sesjach, jednego wieczoru siadłam rozpłakałam się i powiedziałam, że dalej już nie mam siły i już nic więcej nie zrobię, choćby mnie łamali kołem- Ania spokojnie odpowiedziała. „Moja Droga- nie po to kupiłyśmy te tony karczochów na bazarze, nie po to codziennie od 8 dni je reanimuję, żeby przetrwały do sesji i nie po to wymyśliłam i wyszukałam te wszystkie ciekawe przepisy z karczochami, żeby teraz tego wszystkie nie ugotować i nie spróbować. Ty idź spokojnie odpocznij a ja wszystko przygotuję- nawet jak nie będziesz miała siły fotografować to przynajmniej będziemy miały pyszną karczochową ucztę.
Poszłam więc się przespać a kiedy wstałam rano- zjadłam pyszne śniadanie przygotowane przez Anię i nagle wróciły mi wszystkie siły, stanęłam przy słynnych sycylijskich starych schodach (na których uwielbiam fotografować) i w 8 godzin zrobiłam prezentowaną tu dziś sesję, tylko i wyłącznie dzięki ogromnej pracy Ani- która uwijała się w kuchni przy przygotowaniu karczochowych potraw. Kiedy skończyłam ostatni kadr (którym było zdjęcie zupy karczochowej- przepysznej) najpierw padłam na twarz ale zaraz się podniosłam aby odtańczyć z Anią nasz wielki TANIEC RADOŚCI- oto po raz kolejny zrobiłyśmy razem coś co wydawało się niemożliwe. Aniu- dziękuję z całego serca za Twoją pomoc i wsparcie- gdyby nie Ty- nigdy nie dałabym rady. Ściskam Cię mocno- jesteś WIELKA!
SZYBKIE PĘCZOTTO Z KARCZOCHAMI 1 szkl pęczaku W rondelku rozgrzewamy masło dodajemy kaszę i smażymy aż tłuszcz oblepi wszystkie ziarnka. Dodajemy sól zalewamy 2,5 szkl wrzątku zagotowujemy, przykrywamy i zmniejszamy gaz do zupełnego minimum, kasza ma w garnku ledwo pyrkać. Pozostawiamy kaszę na gazie, bez mieszania pod przykryciem do czasu aż wchłonie całą wodę. 2 łyżki oliwy z oliwek Na oliwie szklimy posiekane: szalotki, czosnek, pepperoni i zioła, odrobinę solimy (pamiętamy, że kasza i bulion już są słone) wrzucamy drobno pokrojone karczochy i obsmażamy, przykrywamy i dusimy do miękkości, dodajemy kaszę,podsmażamy znowu, podlewamy odrobiną bulionu i mieszamy do czasu aż cały płyn zostanie wchłonięty przez kaszę, podlewamy następną partią bulionu i czynność powtarzamy do czasu aż wykorzystamy cały płyn i uzyskamy na patelni konsystencję risotta. Na koniec dodajemy parmezan i 1 łyżkę masła wszystko mieszamy. Podajemy z listkami szałwii usmażonymi na maśle, świeżo mielonym pieprzem i dodatkowym parmezanem.
Możemy też udekorawać pęczotto, usmażonymi na maśle, wcześniej obgotowanymi we wrzątku z cytryną i solą, sercami młodych karczochów.
|