Domowe Pralinki „Karmelove Love” i świąteczna sesja dla Weranda Country

IMG_7669-horz       Witam- tym razem już świątecznie- choć przyznać Wam się muszę, że osobiście  nie jestem zwolenniczką celebrowania Bożego Narodzenia już od połowy listopada. Więc gdybym mogła- zachowałabym ten wpis dla Was na drugą połowę grudnia. Ale wtedy niestety w kioskach nie byłoby już grudniowego numeru Weranda Country i w żaden sposób nie mielibyście okazji poznać wszystkich przepisów na prezentowane dziś na zdjęciach pralinki. A moim zdaniem naprawdę warto. Bo takie pudełko domowej roboty słodkich kuleczek może okazać się wspaniałym i oryginalnym prezentem- nie tylko dla łasuchów.
IMG_7729-horz       A więc zapraszam do kiosku po grudniowy numer gdzie znajdziecie moje przepisy na: Mini Bajaderki z Chili i Gorzką czekoladą, Domowe Michałki, Trufle Śliwkowo-Pomarańczowe, Orzechowe Kuleczki z Przypiekanym Masłem i Owocowe Pralinki z Białą Czekoladą. Jest też przepis prezentowany dziś dla Was na blogu (dzięki uprzejmości Redakcji Werandy- za co bardzo dziękuję) – na moje najukochańsze i najlepsze pralinki KARMELOWE LOVE lub po prostu „słodkie kulki” – jak się je w naszej rodzinie na co dzień nazywa.

IMG_7816-horz         Nie pamiętam, jak przepis ten trafił w moje ręce, wiem, że było to bardzo, bardzo dawno temu, kiedy jako nastoletnia dziewczyna zostałam wegetarianką i sama zaczęłam gotować sobie posiłki. Pamiętam, że pyszną karmelową masę robiłam wtedy bardzo często bo była ona przedmiotem pożądania wszystkich moich kolegów z liceum. Aż mi się wierzyć nie chcę, że ja estetka od zawsze (przynajmniej takie mam o sobie mniemanie jak widać błędne) nie zawracałam sobie wtedy nawet głowy  formowaniem tej masy w pralinki lecz przynosiłam ją do szkoły w zwykłym szklanym litrowym słoiku, który krążył na lekcjach pod ławkami z rąk do rąk.

        Pamiętam, że nasz historyk, człowiek o wielkim poczuciu humoru i idealnym słuchu przez 3 lekcje pod rząd przerywał wykład aby zapytać ” Czy mnie się wydaje czy naprawdę ktoś tu grzebie łyżką w słoiku???”. Trzeba było zobaczyć jego minę, kiedy w końcu udało mu się ten słoik wytropić i zarekwirować 🙂 Z groźną miną obwąchał go dokładnie, sięgnął po swoją łyżeczkę od kawy i ku naszemu zdumieniu… poczęstował się zawartością.  Popatrzył na nas ze zrozumieniem, po czym jakby nigdy-nic usiadł za biurkiem i kontynuował wykład raz po raz przerywając go aby delektować się zawartością zarekwirowanego słoika. (Dopiero teraz zauważyłam, że mam też słoik na zdjęciu tych pralinek! Cóż! Chyba to jednak nie przypadek 🙂

IMG_7691-horz     Wcale się nie dziwię ani historykowi ani kolegom z liceum bo nie oni jedyni ulegli czarowi prostej karmelowej rozpływającej się w ustach masy. Pamiętam, że jakieś 15 lat później w zupełnie innym życiu (można by rzec) a na pewno okolicznościach byłam sobie właścicielką firmy cateringowej organizującej przyjęcia dla ludzi z pierwszych stron gazet. Wtedy to karmelowa masa zyskała wymiar towaru luksusowego. Porcjowana w małe kuleczki, obtoczona w prażone orzechy i ułożona w złotych papilotkach w piękne piramidki- była słodkim przebojem wielu moich przyjęć. Wtedy to właśnie jedna z bardzo popularnych polskich piosenkarek, opowiadała mi, że kładąc się nad ranem do łóżka (po przyjęciu które organizowałam w jej domu) znalazła w nim tacę pełną karmelowych pralinek. Okazało się, że schował ją tam przed gośćmi jej mąż aby- jak powiedział- „móc się nimi delektować następnego dnia w samotności” 🙂

      Mam nadzieję, że tymi zabawnymi (choć zupełnie prawdziwymi) anegdotami zachęciłam Was do wypróbowania dzisiejszego przepisu. Tylko uprzedzam- to jest deser uzależniający i strasznie się trudno od niego oderwać, choć jest przeraźliwie słodki. Ja staram się robić go tylko na wielkie okazje-  bo kiedy tylko pojawia się w mojej kuchni jakoś dziwnie do mnie cały czas przemawia „zjedz mnie, zjedz mnie..” do czasu aż zrealizuję, że oto w przeddzień jakiejś uroczystości rodzinnej pochłonęłam większość karmelowych kulek nie zostawiając nic dla gości.  Więc- Moi Drodzy- żeby nie było, że nie ostrzegałam!

 IMG_7845-horzPS. W prezentowanej dziś sesji pomagały mi dwie przemiłe osoby: Dorota Tyszka i Renata Mogilewska. Dziewczyny- dziękuję bardzo- bez Was nie dałabym rady!



Masło oliwkowe i oliwkowa sesja dla Magazynu Moje Gotowanie

gmIMG_4646-tile     Moim Drodzy- mam dla Was dobrą wiadomość- na Green Morning wracają przepisy kulinarne!!! Jak wiecie od jakiegoś czasu zrezygnowałam z blogowania kulinarnego- gdyż moje zaangażowanie w fotografię nie pozwalało mi czasowo zając się tym dobrze. A moją życiowa maksyma wiecznej perfekcjonistki brzmi „lepiej nie robić czegoś wcale niż robić to byle jak”.
olives photo     Jednak sprawa nie dawała mi spokoju. Byłam świadoma, że duże grono moich czytelników odwiedza blog dla przepisów a nie tylko po to aby popatrzeć na zdjęcia (choć ta druga czynność przyciąga do Green Morning również sporą rzeszę osób- z czego się bardzo cieszę). Biedziłam się nad tym problemem od jakiegoś czasu i sprawa wydawała mi się beznadziejna bo choć nie wiem jak bym chciała nie rozciągnę czasoprzestrzeni a moja doba nie wydłuży się do 32 godzin (jeśli komuś z Was udała się ta sztuka- piszcie koniecznie- jestem żywotnie zainteresowana i gotowa zapłacić każde pieniądze). Aż w końcu pomysł spłynął na mnie podczas którejś z wizyt w redakcji jednego z magazynów kulinarnych z którym współpracuję. gmIMG_2912-copy-tile      Tak naprawdę, choć na blogu nie pojawia się żaden z przepisów- miesięcznie w mojej kuchni powstaje ich z reguły paręnaście. Tworzę je i fotografuję na zamówienia polskich i zagranicznych magazynów kulinarnych z którymi współpracuję. Z reguły wszystkie te treści- ponieważ wykonywane na zamówienie- są własnością magazynów- ja jednak zachowuję prawo do publikacji zdjęć na blogu i w swoim portfolio. Przeprowadziłam więc rozmowy z Naczelnymi magazynów czy nie pozwoliłyby mi prezentować na blogu choć jednego przepisu z każdej sesji. Specjalnie dla Was moim czytelnicy. I wiecie co? Udało się! Uzyskałam pozwolenie. Dlatego od dzisiaj pod prezentacją każdej sesji wykonanej na zlecenie polskich magazynów znajdziecie teraz- jeden- wybrany z sesji przepis.
gmIMG_4497-(1)-tile      Dziś jest to super pyszne masło oliwkowo-czosnkowe. Przepis jest częścią dużego materiału o oliwkach, który znajduje się w listopadowym numerze Mojego Gotowania. W magazynie towarzyszą mu receptury na pomidory nadziewane bakłażanem z oliwkami, pyszną makaronową zapiekankę z kalafiorem, oliwkami i ziołami, przepis na smażone w tempurze mini szaszłyki warzywno-oliwkowe oraz pomocne rady jak samemu w domu wykonać dobra marynatę do oliwek. Mam nadzieję, że zdjęcia mówią same za siebie i pociekła Wam już ślinka? Jeśli tak- to….gmIMG_4512-tile       Zapraszam do kiosków po listopadowy numer Mojego Gotowania, gdzie tym razem wyjątkowo znajduje się jeszcze jedna moja sesja- o mące z ciecierzycy.  Oprócz moich materiałów w numerze znajdziecie jeszcze- super dania na obiad z piekarnika, przepisy na zupy mleczne, niespotykane surówki i ciasta prawie bez cukru a na koniec fajny tekst Klaudyny Hebdy o kiszeniu kapusty.

gmIMG_4610-tileA teraz już obiecany przepis na masło oliwkowo- pietruszkowo- czosnkowe- pyszne!! Bardzo się cieszę, ze wracam do Was z przepisami. Mam nadzieję, że Wy również???



Mąka z ciecierzycy- sesja dla Moje Gotowanie

Untitaaled-1-horz
Uprzejmie donoszę, że w listopadowym wydaniu magazynu Moje Gotowanie znajdziecie mój materiał o przysmakach z mąki ciecierzycowej. Nie, nie przesłyszeliście. Mąka z mielonych ziaren ciecierzycy jest bardzo popularna w krajach basenu Morza Śródziemnego a także w Indiach. Nazywa się ja tam desan i używa do wyrobu słodyczy, zup, sosów, chleba i wszelkiego rodzaju przekąsek.

      W magazynie znajdziecie m.in. przepisy na dwa dania kuchni indyjskiej nazywające się bardzo  podobnie. Pierwsze z nich to khandvi widoczne na zdjęciu powyżej. Pochodzi z regionu Gujarat- ten stan słynie w całych Indiach z bardzo dobrej lecz odważnej w połączeniach smakowych kuchni. Khandvi to jedno z tych dań, które nikogo nie zostawia obojętnym- albo się je kocha albo nienawidzi od pierwszego kęsa.  Z mąki ciecierzycowej gotuje się coś w stylu bardzo gęstego pikantnego budyniu, który rozsmarowuje się cieniutką warstwą na metalowych tacach, pozostawia do ostygnięcia, kroi na pasy z których zwija się malutkie ruloniki. Te układa się w stosy i bogato okrasza mieszanką uprażonych na klarowanym maśle przypraw (m.in. nasion czarnej gorczycy, słupków świeżego imbiru i liści curry), posiekanego chilli, potartego świeżego orzecha kokosowego i dużej ilości liści kolendry.

IMG_0480m-horz-2

       Drugie danie to Kadhi- pochodzi z mojego ukochanego stanu w Indiach -Rajastanu. Oryginalnie jest to podawany na ciepło gęsty pikantny sos, którego bazą jest jogurt gotowany z mąką desan (aby go zagęścić oraz uchronić przed ścięciem i zamienieniem się w twarożek). Ja wolę kadhi w formie lżejszej zupy z dodatkiem mleka kokosowego. Serwuje ją z chrupiącymi spiralkami. Do ich przygotowania używam również maki z ciecierzycy. Wyrabiam ją z wodą i przyprawami na pikantne naleśnikowe ciasto, pakuję do pojemnika po ketchupie i wyciskam spiralki , które smażę do złotego koloru w klarowanym maśle. Mąka groszkowa nadaje wszystkim smażonym daniom idealnej chrupkości. Dlatego z jej użyciem można wykonać idealną tempurę do smażenia kawałków warzyw- to danie nazywane jest w Indiach pakorą i na nie również znajdziecie przepis w Moim Gotowaniu, w wersji z kalafiorem- polecam bo choć danie wygląda mało spektakularnie to jest moim zdaniem najlepsze z całego zestawu.

      A dla tych którzy lubią się zaskakiwać w kuchni  jest przepis na pyszny słodki blok z prażonej na maśle mąki z ciecierzycy z dodatkiem sezamu i orzechów. Ladhoo to przysmak każdego małego hindusa- może i Wam przypadnie do gustu. Naprawdę warto spróbować.
F-_111Zdjecia_moje-got-maka-z-ciecierzycy_IMG_9787-tile

       Zastanawiacie się, gdzie kupić mąkę z ciecierzycy? Dostępna jest w większości sklepów ze zdrową lub egzotyczną żywnością. Można też ją wykonać samemu w domu- wystarczy suche nasiona ciecierzycy zemleć w młynku na proszek i przesiać  przez sitko. Mąka powinna w dotyku przypominać zwykła białą mąkę (nie powinna być jak krupczatka) dlatego sitko powinno być bardzo drobne. Jeśli chcemy podnieść walory smakowe mąki możemy ziarna ciecierzycy najpierw uprażyć na suchej patelni. Zabieg ten wzmocni orzechowy aromat tak charakterystyczny dla mąki desan. Bo jeżeli ktoś z Was myśli, że mąka z ciecierzycy smakiem przypomina hummus lub inne dania z ugotowanych ziaren to nie może być w większym błędzie…

      To jak? Zachęciłam Was do wyprawy do kiosku po Moje Gotowanie? Skoro jeszcze nie- to dodam, że  jeśli nie jecie jajek a marzy Wam się pyszny omlet lub fritatta -to mąka z ciecierzycy jest dla Was idealną alternatywą. Przepis na przepyszną frittatę z kolorowymi warzywami również znajdziecie w numerze.  Życzę smacznego i mam nadzieję, że mąka z ciecierzycy wejdzie na stałe do waszego menu. Ja nie wyobrażam sobie bez niej gotowania.



Kolorowe Ziemniaki -sesja dla Moje Gotowanie

IMG_4773-(1)-horz

      W październikowym numerze Mojego Gotowania, znajdziecie moje zdjęcia i przepisy na szalone przepisy z kolorowych ziemniaków. Jak wielu z Was pewnie pamięta, zeszłej jesieni fotografowałam w Niemczech na ziemniaczanej bio farmie pod Hamburgiem.

IMG_7131-horz

     Właściciele farmy- Petra i Karsten Ellenbergowie- to niezwykli ludzie. Jedyni w swoim rodzaju kartoflani pasjonaci, którzy uprawiają ponad 150 odmian tego niby pospolitego warzywa. Jednak w ich wydaniu są to najbardziej szalone, nietypowe i oryginalne wersje ziemniaków. Fioletowe, białe, różowe, czerwone, złote czy nawet w kropki- do koloru do wyboru. IMG_6921-homrz        Jak smakują?- pytali mnie wszyscy po powrocie. Tak samo jak ziemniaki- odpowiadałam. Oczywiście każda odmiana ma specyficzny czas gotowania, są odmiany sypkie i zwarte, o dużej i małej zawartości skrobi ale różnice w smaku są takie same jak pomiędzy odmianami o tym samym kolorze.

IMG_5842-horz

      Jednak moim zdaniem już różnica w odbiorze wizualnym dań przyrządzonych z takich ziemniaków jest ogromna. A jak wszyscy dobrze wiemy- w pierwszej kolejności jemy oczami- więc moim zdaniem warto zrobić wysiłek, poszukać kolorowych ziemniaków i wypróbować dzisiejsze przepisy. IMG_7256-hmmmorz
Zrobią furorę na każdej proszonej kolacji czy przyjęciu dla dzieci. W Moim Gotowaniu znajdziecie przepis na trójkolorową zupę ziemniaczaną, podwójnie pieczone kolorowe ziemniaki z dodatkiem szalotki i wędzonego sera, kolorową pizzę ziemniaczaną i zupełny hit- domowej roboty kolorowe ziemniaczane chipsy. Smacznego!



W pomidorowym raju (?) – sesja dla Weranda Country

IMG_3507-hommmrz

     Pomidorową sesję dla Weranda Country robiłam w dużym pospiechu w ulewnym deszczu podającym strumieniami w moim ogrodzie w dantejskich ciemnościach. To był zupełny „odlot” już dawno nie pracowałam w takich warunkach. No ale cóż tak to się kończy jak się ma jedyne dwa dni po urlopie do zamknięcia numeru i usiłuje się zdążyć  „ogarnąć nieogarnialne”. Jeśli wszystkim Wam wydaje się, że praca fotografa kulinarnego jest łatwa, miła, przyjemna i na okrągło tylko je się same pyszne rzeczy- to niestety muszę wyprowadzić Was z błędu. IMG_3593okk-horz

        Nie bez przyczyny fotografia kulinarna uznawana jest za jedną z najtrudniejszych dziedzin tego rzemiosła. Żeby powstało dobre apetyczne zdjęcie, często trzeba poświecić na to parę dobrych godzin i po tych paru godzinach fotografowany obiekt najczęściej nie nadaje się do spożycia. Najpierw jeszcze potrawę trzeba było wymyślić, potem znaleźć do niej fotogeniczne składniki (o tym można napisać książkę, mój tytuł brzmiałby- ” Jak szukałam śniegu w lecie i poziomek w śniegu- poradnik zdesperowanej stylistki kulinarnej”.), ugotować to tak aby dobrze prezentowało się przed kamerą (bo to nie jest takie oczywiste jak się wszystkim wydaje) i właściwie to już można robić zdjęcia, które z reguły nie wychodzą takie ładne jak się spodziewałaś a jeszcze częściej wychodzą tak okropne, że masz ochotę rzucić aparatem (na który wydałaś oszczędności życia) o ścianę.  Ale oczywiście nie możesz (pal sześć oszczędności życia) bo jak nie zrobisz tego zdjęcia tu i teraz to ci ta zupa wystygnie, tarta obeschnie a pieczone pomidory przestaną się błyszczeć i będziesz musiała wszystko zacząć od nowa. Rozpoczynając od jeżdżenia jak szalona od targu do targu w poszukiwaniu różnych odcieni pomidorów. Bo oczywiście masz posadzone na ten zbożny cel dwadzieścia krzaków pomidorów we wszystkich kolorach tęczy w ogródku ale teraz kiedy musisz zrobić materiał do Magazynu te pomidory jeszcze nie dojrzały, wszystkie są zielone (bo Ty to robisz przecież dwa miesiące wcześniej!!!).  I tak cały czas, od nowa i nowa i nowa z każdym materiałem, każdą sesją, którą tu oglądacie. Więc jeśli, ktoś z Was marzy o  życiowej karierze fotografa kulinarnego to… szczerze odradzam i doradzam przemyśleć to jeszcze raz. IMG_3784-tile

               No to sobie ponarzekałam – mam nadzieję, że nie macie mi za złe- to najprawdopodobniej efekt przepracowania. Już kończę, wracam do pionu i zapraszam do kiosku, gdzie można nabyć wrześniowy numer z moją pomidorową sesją. Znajdziecie w nim przepisy na dania z różnych odmian tego wspaniałego warzywa. Są słynne smażone zielone pomidory (w owsiano-parmezanowej panierce), jest pyszna zupa z pieczonych żółtych pomidorów. Jest też słony sernik z kozim serem  udekorowany całą pomidorową tęczą (mniam!). IMG_7101-tile

        Jest czatnej ze słodkich pomidorków daktylowych i pomidory malinowe nadziewane kaszą jaglaną z kurkami. Jest wreszcie prosty i pyszny w tej swojej prostocie makaron z karmelizowanymi pomidorkami cherry.  Życzę więc smacznego i pomyślcie o mnie mile kiedy będziecie te przysmaki przygotowywać i jeść.  I jeszcze może pomódlcie się za mój aparat bo jak tak dalej pójdzie to prędzej niż później na tej ścianie w końcu wyląduje 😉 IMG_6981-tile

        A na razie mam jeden dzień wolnego, pomidory właśnie pięknie dojrzały w moim ogrodzie więc idę sobie ugotować z nich zupę (taką jak na zdjęciu poniżej) . Bez stresu, że jak dodam za dużo przypraw to straci swój piękny kolor,  bez obaw, że się zrobi na niej niefotogeniczny „kożuch” , bez wymyślania pięknych dodatków, które ułożę na wierzchu. Po prostu ugotuję pyszna zupę, naleję do zwyczajnej niefotogenicznej miski, usiądę na werandzie posłucham jak śpiewają ptaki w moim ogrodzie, popatrzę na słońce i na chmury i nie będę się martwić „że światło nie takie, że za jasno, że za ciemno, że pada, że mgła”. Będę sobie siedziała, jadła zupę, kiwała nóżką i miała wszystko w nosie. Przynajmniej przez jeden dzień… IMG_3614-tilme

Ps. Ogarniać nieogarnialne i pomóc mi nie zwariować przy sesji pomidorowej dzielnie próbowała moja serdeczna przyjaciółka Ewa Michalska (znana szerzej jako Asikunda). Bez niej nie dałabym rady. Asikundo- dziękuję Ci z całego serca- You saved my life!



Sosy do sałatek- sesja dla Magazynu Moje Gotowanie

IMG_4292-tile      Moi Drodzy- zaczynam współpracę z kolejnym polskim magazynem- tym razem stricte kulinarnym- i bardzo się z tego cieszę! Moje Gotowanie – to (wg. mnie) Magazyn z naprawdę dobrymi fotografiami kulinarnymi. Szczególnie wyróżniają się tam prace autorstwa duetu: foto: Artur Rogalski/stylizacja: Anna Borowska. Z magazynem współpracują liczące się na rynku studia fotograficzne jak choćby Miód Malina Studio. Od teraz dołączam (z wielką nieśmiałością) do tego grona profesjonalistów. Trzymajcie kciuki abym podołała.

IMG_4144-tile      Debiutuję sesją na pyszne sosy do sałatek oraz przepisami na idealne wykorzystanie tych sosów. W magazynie znajdziecie: sos ziołowy, koktajlowy, chlebowy z żurawina, ogórkowy, malinowo-buraczany i musztardowy z curry.

IMG_4125-horz     W sesji sosowo-sałatkowej pomagała mi jedna z moich kursantek -nieoceniona Ania Simon, która wygrała tegoroczną edycję konkursu na najlepszą polska fotografię kulinarną w sekcji dla amatorów. Ania jest genialnym kucharzem i najlepszym organizatorem kulinarnych sesji fotograficznych jakiego znam. Aniu- bardzo Ci dziękuję i jeszcze raz serdecznie gratuluję wygranej.

    Tegoroczny konkurs dał mi  wiele powodów do radości bo w wybranej czterdziestce najlepszych zdjęć znalazło się naprawdę wielu moich kursantów, a wśród 3 laureatów- aż dwoje to moje kursantki. Broń Boże, nie uważam, że ich sukces jest moją zasługą- po prostu cieszę się, że mogłam im pomóc na pewnym etapie ich przygody z fotografią i że moja skromna wiedza pomnożona tysiąckrotnie przez ich ciężka pracę dała taki wspaniały rezultat. Nieodmiennie i nieustannie trzymam kciuki za wszystkich moich kursantów i życzę im wszystkiego wspaniałego 🙂

IMG_4337-tile

       Pochwalę się Wam, że mam jeszcze jeden mały powód do radości- otóż prezentowana dziś sesja została w całości wykonana przeze mnie TYLKO przy użyciu sztucznego oświetlenia. Z wielkimi oporami cały czas, kroczek po kroczku- uczę się sztuki korzystania z lamp studyjnych. Idzie mi to jak po grudzie bo kocham światło słoneczne i wydaje mi się ono niezastąpione w mojej pracy. Wiem, jednak, że po jasnym lecie i pięknej złotej polskiej jesieni, przyjdzie listopad i grudzień z tylko dwoma godzinami dobrego światła w ciągu całego dnia (albo i nie) i ja muszę być na to przygotowana- czy mi się to podoba czy nie. Więc staram się jak mogę…

IMG_4225-tile       Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie z wakacji, które spędzam tego roku w Karkonoszach. Po wielu latach na nowo odkrywam piękno tych gór. Mam nadzieję dużo tu fotografować więc może uda mi wkrótce pokazać Wam w jak cudnym miejscu mieszkamy. Na razie przeżywam kwarantannę od aparatu i obserwuję wszystko oczami bez wspomagania obiektywem. Jestem cała w zachwytach nad otaczającym mnie pięknem! Moje dziecko policzyło, że odkąd tu przyjechaliśmy powtórzyłam „Boże jak tu jest pięknie!!!” 58 razy 🙂 I choć jestem nad wyraz egzaltowana 58 razy w dwa niecałe dni to naprawdę rekord świata 🙂

IMG_4096-tile     

      Zachęcam do wypraw  na Dolny Śląsk bo to niezwykły i piękny rejon Polski. Zachęcam też do wizyty w kiosku, gdzie lipcowy numer Mojego Gotowania z prezentowana dziś sesją i przepisami. Oprócz moich sałatek znajdziecie w numerze dużo przepisów na nietypowe przetwory, domowe lody, lekkie dania z makaronem, bobem, fasolką szparagową i owocami leśnymi. Pozdrawiam i Smacznego!

 IMG_4394-hovvrz