Witam serdecznie i przedstawiam sesję wykonaną na zlecenie magazynu Weranda, która to ukazała się w tegorocznym lutowym wydaniu magazynu.
Cytrusy to jedne z moich ukochanych owoców a bez cytryn w szczególności nie wyobrażam sobie swojej kuchni. Sok z cytryny dodaję prawie do wszystkich dań a otartą skórkę cytrynową do większości deserów.
Staram się aby moje cytryny pochodziły z dobrego sprawdzonego źródła i były ekologiczne. Od lat kupuję je w incampagna.pl . -sycylijskiem cooperatywie rolniczej. Znam tych ludzi, widziałam ich farmy oraz ich bezkompromisowe podejście do bioupraw. Szanuję i podziwiam ich zapał i uwielbiam rozpakowywać poczki, które od nich przychodzą bo wiem, że owoce które się w nich znajduję jeszcze 3 dni temu wisiały na drzewach Sycylii. I nie, to nie jest post sponsorowany 🙂
A magazynie Weranda, oprócz pięknych zdjęć sycylijskich cytryn znajdziecie też przepisy na moje popisowe dania z cytryną w roli głównej (wydaje mi się, że bez trudu można kupić archiwalne e-wydanie).
Jest zupa cytrynowa z zielonym groszkiem i ciecierzycą, są moje ulubione cytrynowe ravioli z kozim serem, miętą i czerwonym pieprzem. Jest makaron w sosie cytrynowym, lemoniada imbirowo-cytrynowa oraz zupełnie uzależniający deser cytrynowy na bazie lemon curdu. Mniam! Czy już Wam zaczęły pracować ślinianki???
Witam serdecznie, mam dziś dla Was moje fotograficzne podsumowanie 2021 roku. Zawodowo to był dla mnie dobry, stabilny rok. Rok, który pozwolił wrócić mi w końcu do mojej porządnej praktyki robienia dużej ilości sesji w sezonie i chowania ich do szuflady na przyszły rok.
W corocznym sylwestrowym liczeniu moich zdjęć które ukazały się w druku osiągnęłam całkiem niezły wynik za rok 2021 w liczbie- 198 zdjęć. Złożyły się na niego sesje w prasie polskiej, niemieckiej, francuskiej i włoskiej, część zdjęć do jednej książki, okładka do innej, 2 kalendarze oraz 2 okładki magazynowe.
W kulinarnej fotografii komercyjnej współpracowałam też z paroma markami, w tym moimi dwoma ulubionymi : INKA i Kikkoman. Opracowywałam dla nich również wegańskie i wegetariańskie przepisy kulinarne.
Za wielkie wydarzenie 2021 roku uważam też poznanie Kasi Kowalczyk, właścicielki sklepu Kredens Babci Heli– jednej z najbardziej kreatywnych osób które spotkałam. Kasia przyjechała w kwietniu do mojego studia wraz z mężem na kurs fotografii kulinarnej. Tak się polubiłyśmy, że już w czerwcu z Kasią robiłam pierwsze sesje dekoracyjne w jej pięknym sklepie, domu i ogrodzie. Kasiu- dziękuję za to że pojawiłaś się w moim życiu- wniosłaś do niego dużo piękna, entuzjazmu i kreacji.
Zdecydowanie rok 2021 upłynął mi pod znakiem sesji dekoracyjnych- zrobiłam ich dwa razy więcej niż tych kulinarnych czyli paręnaście. W końcu obfotografowałam wszystkie moje ulubione kwiaty, między innymi konwalie, niezapominajki i piwonie do których przymierzałam się od paru lat (w tym pomogła mi nieoceniona Anna Simon- Aniu dziękuję za kolejny rok owocnej współpracy). Jednak postanowiłam, że w 2022 chciałabym wrócić do tego co kocham w fotografii najbardziej- czyli kreowania przepisów i ich fotografowania. Mam również nadzieję że będzie to rok z większą ilością podróży niż dwa ostatnie. Na dobry początek już w najbliższy poniedziałek ruszam z aparatem do Tajlandii- trzymajcie kciuki aby wszystkie moje plany się udały.
Przez cały rok odwiedziło również moje studio wielu kursantów, to jest jedna z najprzyjemniejszych dziedzin moje zawodowej pracy. Móc towarzyszyć Wam wszystkim na drodze rozwoju fotograficznego. Uwielbiam Was spotykać, zarażać się na nowo Waszym entuzjazmem, widzieć w Waszych oczach energie do działania i ten błysk kiedy nagle skomplikowane rzeczy stają się proste bo „ktoś mi to w końcu po ludzku wytłumaczył”. Za każdym razem kiedy otwieram maila ze zgłoszeniem na kurs (często nawet z zagranicy) czuję się zaszczycona, że ktoś po raz kolejny zaufał mi na tyle, że wybrał mnie na swojego nauczyciela- dziękuję. Dziękuję za kursy na żywo w moim studio, dziękuję za zajęcia online, dziękuję tym którzy byli u mnie po raz pierwszy, dziękuję tym którzy wracają co roku po nową dawkę wiedzy i inspiracji oraz tym z którymi współpracuję na stałe w ramach mentoringu. A wszystkim tym, którzy cały czas się zastanawiają czy przyjechać na kurs do mnie- polecam przestać się zastanawiać tylko zacząć realizować swoje marzenia- TUTAJ można wypełnić ankietę zgłoszeniową– oddzwonię i porozmawiamy o Waszych potrzebach. Zapraszam każdego a szczególnie tych, którzy są na początku tej drogi i którzy myślą, że na kurs u mnie umieją jeszcze za mało- im mniej umiecie tym lepiej- takie osoby lubię uczyć najbardziej.
No i na koniec chciałabym bardzo podziękować komuś bez kogo całe moje fotograficzne osiągnięcia nie byłyby takie jakie są. A tą osobą jest jedyna i nieoceniona- moja asystentka, modelka i przyjaciółka- Renata Mogilewska. To ona sprząta ze mną w studio, to ona robi zakupy, to ona pozuje do większości zdjęć, to ona maluje od nowa paznokcie na kolor pasujący do sesji (choć właśnie wróciła od manicurzystki z zupełnie innym odcieniem), to ona tacha specjalnie ekspres do kawy ze swojego domu, żebyśmy mogły w nim spienić trochę mleka do sesji, to ona ociera mi łzy frustracji i leczy moje zwichnięte biodro, dba o to żeby miała co pić i jeść podczas pracy (bo ja o tym zupełnie zapominam) a na każdych moich publicznych wykładach siedzi w widocznym miejscu i żarliwie kiwa głową w odpowiednich miejscach bo wie, że to pozwala mi się pozbyć tremy. Renato- jesteś moim największym skarbem- dziękuję, że mi pomagasz i cieszę się, że sama załapałaś bakcyla fotograficznego. Zobaczcie tylko jak pięknie Renata fotografuje TUTAJ.
Zdjęcia: 1/ Styczeń- zdjęcie z jedynej sesji robionej w tym roku tylko i wyłącznie dla czystej przyjemności 2/ Luty- zdjęcie dla Marki INKA z jej mlekami roślinnymi -ukazało się w corocznym kalendarzu firmy 3/ Marzec- mała zajawka cytrynowej sesji, którą zobaczycie w lutowym wydaniu magazynu Weranda 4/ Kwiecień- zdjęcie z dekoracyjnej sesji ziołowej we współpracy z Anią Simon- ukazało się w magazynie Weranda 5/ Maj- piknik na prywatnej ogródkowej plaży Kasi Kowalczyk- ukazało się w magazynie Weranda 6/ Czerwiec- zdjęcie z czereśniowej sesji, która czeka w szufladzie na publikację w 2022 roku- we współpracy z Anią Simon 7/ Lipiec- zdjęcie z sesji o polskich polnych kwiatach- we współpracy z Anią Simon- ukazało się w magazynie Country 8/ Sierpień- zdjęcie z sesji „W niebieskiej filiżance” ukazało się na okładce sierpniowego wydania magazynu Country, we współpracy z Kasią Kowalczyk 9/ Wrzesień- sałatka ze smażonymi kurkami, serem halloumi i nasturcjowym dressingiem- czeka wraz z sesją kurkową na publikację w 2022 roku 10/Październik- zupa z soczewicy z przypalanym jarmużem i oliwkami- zdjęcie z oliwkowej sesji, którą można właśnie podziwiać w kioskach w lutowym wydaniu magazynu 11/ Listopad- zdjęcie dla Iga Sarzyńska Wzrusza Toruń z jej pierniczkami 12/Grudzień- kawowo- czekoladowa rozpusta- zdjęcie dla marki INKA
Choć to przecież jeszcze wakacje, za oknem szaro-buro i leje. Postanowiłam więc dziś podarować Wam trochę słońca. Oto sesja, która ukazała się w sierpniowym wydaniu magazynu Weranda a powstała w czerwcu tego roku w niezwykłym miejscu. I nie, nie była to żadna dzika plaża:)
Tło dla dzisiejszej sesji, stanowi część ogródka w pięknej miejscowości Bardo, na Dolnym Śląsku. Ogródek należy do cudownej pary, kreatywnych ludzi- Kasi i Arka Kowalczyk, którzy prowadzą sklep KREDENS BABCI HELI Zajrzyjcie tam koniecznie- tylko ostrzegam, że przepadniecie i wydacie fortunę. Wszystkie piękne przedmioty, które widzicie na dzisiejszych zdjęciach- pochodzą ze sklepu lub prywatnej kolekcji jego właścicieli.
Kasię i Arka poznałam – jak wielu wspaniałych ludzi- na moim kursie fotografii kulinarnej. Przyjechali uczyć się jak jeszcze lepiej prezentować piękne rzeczy ze swojego sklepu na zdjęciach. Kiedy tylko ich spotkałam- wiedziałam od razu, że musze odwiedzić ich sklep, dom i ogród.
Nie zawiodłam się a nawet lepiej napisać, że to co zobaczyłam na miejscu, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. To, że stacjonarny sklep będzie pięknym miejscem wiedziałam od razu ale dom i ogród Państwa Kowalczyk- przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Przepadłam na długi tydzień w który udało mi się zrobić 4 duże sesje magazynowe.
M.in. tą prezentowaną dziś. Powstała na kawałku „prywatnej plaży” w ogrodzie Kasi i Arka. Kawałek ziemi 5 na 5 metrów, wysypano piaskiem, ogrodzono wiklinowym płotem, posadzono trawy i rośliny, które rosną nad morzem, ustawiono piękny biało niebieski kosz plażowy. Są też paliki jak te od falochronów, są inne dekoracje pomalowane na intensywny kolor navy blue. Są poduszki w marynistyczne wzory, muszle, druciane kosze- sceneria idealna – żeby powstała sesja plażowa.
Kasiu, Arku- dziękuję za Waszą całą pomoc i gratuluję dobrego gustu, kreatywności i determinacji we wprowadzaniu nawet najbardziej szalonych pomysłów dekoratorskich do swojego otoczenia. Praca z Wami to była czysta przyjemność. Będą do Was wracać- bo takiego nagromadzenia pięknych przedmiotów na jeden metr kwadratowy nie widziałam chyba jeszcze nigdzie (a wiele już w życiu widziałam :). Cieszę się, że Was spotkałam- myślę, że zrobimy jeszcze wiele sesji razem 🙂
Witam serdecznie i prezentuję gruszkowo-karnawałową sesję, która powstała na zlecenie magazynu Weranda i ukazała się w styczniowym wydaniu właśnie dostępnym w kioskach. Znajdziecie w Werandzie przepisy na prezentowane na dzisiejszych zdjęciach cuda. Autorką większości przepisów jest Anna Simon- bo to we współpracy z nią powstała dzisiejsza sesja. A więc zapraszam do kiosku po przepisy na: likier gruszkowy, gruszkowe prosecco; sałatkę z gruszką, serami pleśniowymi, winogronami, grejpfrutem i figami; gruszki marynowane i zapiekane z serowym nadzieniem oraz pyszny flammkuchen z plastrami gruszek. Jest jeszcze przepis na proste mini tarty z gruszką oraz gruszkowy pikantny czatnej- pasujący dobrze do deski serów. Wszystkie propozycje idealne na karnawałowe przyjęcie- proste w wykonaniu a z „efektem wow”. Życzę smacznego i udanego przyjęcia- pamiętajcie- każdy pretekst jest dobry aby zaprosić przyjaciół i dobrze się bawić w ich towarzystwie.
Pomysł na sesję o maku chodził za mną już od paru lat. Uwielbiam używać w kuchni mak biały, który nie jest u nas zbyt popularny (z wyjątkiem Rogali Swiętomarcińskich).
Ja znam go z kuchni bengalskiej gdzie wykorzystywany jest (w przeciwieństwie do polskiej) właściwie tylko do dań słonych. Służy jako zagęstnik do sosów i zup, jako baza do kotlecików, jako dodatek do mąk przy wypiekach placków roti.
W prezentowanym dziś przepisie na ziemniaczki, mak występuje w roli nietypowej i pysznej panierki. To danie warte jest całego zachodu mielenia , moczenia, macerowania i smażenia. Obiecuję, że rezultat was zachwyci.
Prezentowana dzisiaj sesja powstała przy współpracy z Anią Simon (Aniu dziękuję Ci bardzo!) a wykonana została na zlecenie magazynu Weranda Country i ukazała się w grudniowym wydaniu. W magazynie znalazły się przepisy na: wegańską panna cottę na mleku makowym z sosem z czerwonych pomarańczy(najbardziej smakująca świętami panna-cotta jaką jadłam w życiu),rogale św. Marcina z nadzieniem z białego maku, pastę fasolową z makiem do smarowania pieczywa, burgerowe kotleciki z białego maku, makowe świąteczne pralinki oraz prezentowany Wam poniżej (dzięki uprzejmości redakcji) przepis na ….
CHRUPIĄCE ZIEMNIACZKI W MAKOWEJ SKORUPCE
(przepyszne i warte zachodu)
10-12 średniej wielkości ziemniaków
1/3 szkl białego maku
3/4 szkl jogurtu naturalnego
1 malutkie zielone chili
mały kawałek świeżego imbiru
1/4 łyżeczki świeżo tłuczonego kardamonu
3 łyżki wiórków kokosowych
Ziemniaki obieramy, kroimy w „łódeczki”, gotujemy krótko w osolonej wodzie- mają być ledwo miękkie. Mak poprzedniego dnia zalewamy ciepłą wodą i wstawiamy do lodówki na całą noc. Następnego dnia odcedzamy i lekko blendujemy, mieszamy z jogurtem, wiórkami, kardamonem, posiekanym drobniutko chilli i imbirem- blendujemy i powstałą mieszanką zalewamy ziemniaki. Wstawiamy do lodówki na 3 godziny.
5-6 łyżek klarowanego masła (lub oleju)
po 1/2 łyżeczki kurkumy i kminku rzymskiego
szczypta cynamonu
sól do smaku.
Rozgrzewamy tłuszcz na patelni, wrzucamy nasiona kminku i czekamy chwilkę aż leciutko ściemnieją, dodajemy kurkumę i cynamon mieszamy i natychmiast wkładamy na tłuszcz ziemniaki obtoczone w jogurtowo-makowej paście, solimy obficie. Smażymy partiami z obu stron aż pasta zamieni się w złotą chrupiącą skorupkę.
Podajemy do obiadu lub same z dodatkowym sosem do maczania, (np. jogurtowym czy tzatziki).
Moi Drodzy, dziś garść inspiracji kalafiorowych. Trwa właśnie sezon na to niedoceniane u nas (choć powszechnie jedzone) warzywo. A ja w magazynie Weranda Country zachęcam i pokazuję co ciekawego można z kalafiora wyczarować.
Zapraszam do kiosku po bieżący numer magazynu a w nim, przepisy na takie cuda jak: ryż z kalafiora, kalafiorowe muffinki czekoladowe(!!!), pizza na kalafiorowym spodzie, pasta do chleba z pieczonego kalafiora, sałatka z surowym kalafiorem czy pyszna zupa krem kalafiorowo-rozmarynowa. To jak? Dacie się zaskoczyć??
Sesja powstała w lutym podczas mojego sycylijskiego maratonu zdjęciowego w którym dzielnie wspomagała mnie Ania Simon- moja wspaniała asystentka (Aniu-dziękuję- bez Ciebie ta sesja by nie powstała). Zima to sycylijski sezon na kalafiory a te fioletowe są tu najbardziej popularne. Czyż nie są piękne?? Odkąd je zobaczyłam po raz pierwszy na targu w Katanii (dobrych parę lat temu) zawsze marzyłam aby poświęcić temu pięknemu warzywu osobną sesję. Więc kiedy powstawały plany na zimowe fotografowanie letnich sesji dla polskich magazynów i zdecydowałam się robić to na Sycylii pierwszą sesją na mojej liście była oczywiście ta o kolorowych kalafiorach. Ale, rzecz jasno, bez przygód się nie obyło.Bo jak to często bywa, możesz mieć swój plan ale… życie i tak cię zaskoczy. Prawdę mówiąc zrobiłam cały ten fotograficzny wysiłek z pewnego powodu: ruszyłam się ze studia, zapakowałam całą walizkę sprzętu i gratów do stylizacji i poleciałam na drugi koniec Europy głównie w…. poszukiwaniu pięknego LETNIEGO światła, którego o tej porze roku na Sycylii zawsze dostatek (a w Polsce brak).
Jednak kiedy przyszła pora na fotografowanie sesji z kalafiorami od rana na niebie nie było widać słońca tylko ciężkie burzowe chmury. Było tak ciemno, że z pewnością moje warszawskie studio z polską lutową pogodą byłoby sto razy jaśniejsze. Do tego chmury były tylko zapowiedzią tego co miało wydarzyć się wkrótce. A było to coś podobnego do małego dwudniowego huraganu, który postrącał połowę dachówek z naszego dachu.
Więc patrząc na dzisiejsze zdjęcia i nieciekawe na nich światło weźcie poprawkę na to, że robiłam je w kompletnych ciemnościach (jak tylko przestawałam fotografować włączałam światło) z wichurą trzaskającą mi cały czas okiennicami i zrzucającą dachówki niemal pod nogi. No i jeszcze w temperaturze 10’C bo jedynym źródłem ciepła w miejscu gdzie fotografowałam był otwarty kominek a ja nie chciałam mieć od niego żółtych poblasków na zdjęciach.
Ot, dzień jak codzień w mojej pracy zawodowej. A raczej dwa dni bo tyle trwała ta sesja. Kiedy się skończyła- skończył się i huragan i ulewa i dantejskie ciemności. Wyszło słońce i Sycylia znowu zaczęła być moim rajem fotograficznym. Dlaczego nie powtórzyłam sesji jeszcze raz lub nie poczekałam na ładniejszą pogodę? Nie mogłam, to był maraton. W kolejce czekały następne sesje i następni modele. Może sycylijskie kalafiory po prostu chciały się Wam zaprezentować nie letnio lecz jesiennie??? A ja się po prostu musiałam- jak to zwykle w mojej pracy bywa -z większym lub mniejszym sukcesem dostosować. Mam nadzieję, że tym razem mi się choć trochę udało? Co sądzicie??
ps. Czy fioletowe kalafiory smakują inaczej niż nasze białe?? Nie- są tak samo pyszne 🙂
Pozdrawiam serdecznie znad miski pysznej, gorącej kalafiorowej zupy.