Po raz pierwszy jadłam ten sernik jakieś 10 lat temu w belgijskiej wegetariańskiej restauracji usytuowanej w… pałacu. Miejsce nazywa się Radhadesh i jest wyjątkowe. Oto w XIX wiecznym pięknie odrestaurowanym pałacu (lub zamku-nie jestem pewna jak to nazwać) mieści się … hinduistyczna świątynia Kryszny. Wokół zamku mieszka duża społeczność wyznawców, która jest duszą tego miejsca. Jest tam wisznuicki Collage (autoryzowany przez Uniwersytet Oxfordzki), jest największa chyba w Belgii biblioteka i księgarnia z wisznuickimi książkami, jest hotel i centrum konferencyjne, są sale wystawowe gdzie prezentuje się sztukę hinduską. Jest Goshala, jedna z niewielu w Europie.
Miejsce rocznie odwiedza tysiące turystów. Pełni rolę lokalnego muzeum i jest jedną z największych atrakcji turystycznych w regionie. Jeśli kiedykolwiek będziecie w Brukseli lub Liege to wybierzcie się również do Radhadesh (tylko godzina drogi samochodem), naprawdę warto choćby z powodów kulinarnych. Można spróbować tam pysznego chleba w lokalnej piekarni (z 30 letnią tradycją) lub zjeść rewelacyjny obiad w przyzamkowej restauracji wegetariańskiej. Dla koneserów podróży kulinarnych w miasteczku obok (20km dalej) jest również mała wytwórnia belgijskiej czekolady do obejrzenia. Kilka razy dziennie zamek można zwiedzić z przewodnikami. Mówią chyba we wszystkich języka europejskich (również po polsku!).
Kiedy już tam będziecie, pełni ciekawych historii i niezwykłych wrażeń oraz przepysznego obiadu serwowanego za śmieszne pieniądze w lokalnej restauracji, koniecznie rozglądnijcie się za tym sernikiem. Serwują go tam w innej, lekko podpieczonej wersji, z wiśniami i migdałami zamiast borówek i cytryny. Jest przepyszny.
Kiedy 10 lat temu spróbowałam go podczas mojego pobytu w Radhadesh (byłam tam na jakiejś konferencji) od razu pobiegłam do restauracyjnej kuchni. Odnalazłam wspaniałą starszą kobietę, która na stałe mieszkała jako mniszka w świątyni a przy okazji piekła „cukiernicze dzieła sztuki” do restauracji. Chętnie podzieliła się ze mną przepisem, który okazał się nie jej autorstwa ale pochodził z tej książki, słynnego australijskiego wegetariańskiego szefa kuchni-Kurmy Dasa. O nim jednak napisze Wam już innym razem. Zdecydowanie zasługuje na osobną blogową historię.
Przez 10 lat życia w mojej kuchni, oryginalny przepis Kurmy ewoluował i zamienił się w „najprostszy popisowy sernik na zimno”. W mojej wersji jego wykonanie jest banalnie proste a efekt zupełnie niewspółmierny do włożonego w przygotowanie sernika wysiłku. Wyjdzie każdemu i to popisowo a w dodatku zawiera składniki do kupienia w każdym osiedlowym sklepie. Do dzieła więc, Moi Drodzy!
SERNIK NA ZIMNO Z BORÓWKAMI 200g sklepowych herbatników (2 klasyczne małe paczki) lub kruchych ciasteczek własnego wypieku 1.Ciastka połam, wrzuć do misy blendera i zmiksuj na proszek. Nie musi być idealny- nawet lepszy taki z drobnymi kawałkami ciasteczek.
Przechowuj sernik w lodówce, najlepszy jest w dniu zrobienia.
|