Jestem bardzo wybrednym konsumentem i naprawdę trudno zadowolić moje podniebienie (nawet mnie samej). Wiedzą o tym domownicy, którzy wprowadzili dla mnie całkowity zakaz marudzenia przy stole. Inaczej wiecznie bym narzekała, że to czy tamto danie mi nie wyszło, że jednak mogłoby być lepsze, bardziej słone, mniej lub bardziej przypieczone, ciutkę pikantniejsze itd. Narzekałabym tak długo aż w końcu zepsułabym wszystkim apetyt oraz frajdę ze smacznego posiłku. „To nie tak”, „tamto jeszcze gorzej”- klasyczna perfekcjonistka, która podaje obiad poprzedzając go długą listą, co mogłoby smakować lepiej i co jej zdecydowanie nie wyszło tak jak powinno.
Czasami zdarza się jednak, że perfekcjonistka wcale nie ma ochoty na narzekanie a wręcz przeciwnie zajada z wielkim apetytem. Milczy nie dlatego, że ma zakaz narzekania tylko dlatego, że właśnie kontempluje coś przepysznego. Wygląda na ukontentowaną i spokojną. Jednak to tylko pozory. W jej głowie właśnie odbywa się wielka gonitwa. To jej umysł biega w kółko jak oszalały krzycząc „Jak to było, jak to było!” i próbuje sobie przypomnieć jakie przyprawy, składniki i proporcje zostały użyte podczas przygotowywania potrawy. Tak się najczęściej dzieje (przynajmniej w mojej kuchni- czy w Waszych również?), że największe odkrycia kulinarne powstają przez przypadek, mimochodem, wtedy kiedy najmniej się o to staram. Kiedy spontanicznie powrzucam trochę tego czy tamtego do garnka. Kiedy zabrakło jakiegoś składnika, lub kiedy mam jakiegoś w nadmiarze. Kiedy coś poszło nie tak lub kiedy musiałam „ratować coś awaryjnie” schodząc ze ścieżki wydeptanej przez rutynę.
Lubię takie sytuacje i lubię gotować spontanicznie. Lubię być zmuszana do porzucania rutyny i komponowania dania z tego co znajdę w ogródku lub lodówce. Nie należę do tych kucharzy, którzy rozpisują jadłospisy tygodniowe i jeżdżą do sklepu z listą zakupów. Wręcz przeciwnie, uwielbiam kiedy moja lodówka świeci pustkami i otwierając ją muszę się nieźle nagłówkować jak to wszystko połączyć w jakieś ciekawe danie. Jeśli lodówka jest pełna moich ulubionych produktów- możecie być pewni, że pójdę na łatwiznę i ugotuję coś sprawdzonego, co przyrządzałam już tysiąc razy i pewnie mogłabym to zrobić z zamkniętymi oczami (A propos- gotowaliście kiedyś z zamkniętymi oczami? Spróbujcie- niesamowite doświadczenie!). Dzisiejsza sałatka powstała właśnie w taki spontaniczny sposób. Zaczęło się od resztki kaszy jaglanej z obiadu, przesuwanej przez domowników z miejsca na miejsce i jakoś przez nikogo niechcianej. Doszły do tego łodygi ucięte z selerów (korzenie upieczone z przyprawami stanowiły dodatek do kaszy jaglanej pałaszowanej na obiad) oraz ogórki przyniesione z ogrodu. Dalej już poszło bardzo sprawnie- klasyczne sprzątanie lodówki- w której znalazłam kukurydzę, pora, paprykę i awokado. Na koniec odrobina luksusu- smażone nerkowce. Powstała bardzo subtelna sałatka, której najmocniejszym smakiem jest anyżkowy aromat łodyg selera. Świeże łodygi selera zerwane prosto z ogródka pachną przepięknie- jak najlepsze perfumy, sprawdźcie to koniecznie!
Sałatka jest świeża (ogórki, papryka) a za razem sycąca (kasza, orzechy) i lekko słodkawa (kukurydza i seler). Śmiało może stanowić osobny posiłek. Będzie idealna np. na lunch do pracy. Dla mnie po prostu pyszna. Jeśli do tego dodamy, że jest wegańska, bezglutenowa, prosta w przygotowaniu i wygląda bajecznie kolorowo to czyni ją daniem zdecydowanie wartym wypróbowania. Polecam- szczególnie wszystkim kuchennym perfekcjonistkom- będziecie milczeć przy stole- obiecuję.
SAŁATKA Z KASZĄ JAGLANĄ do ugotowania kaszy: do sałatki: 1. W małym garnuszku o grubym dnie rozgrzej masło (w wersji wegańskiej olej) dodaj asafetydę i smaż przez 10 sekund. Wsyp kaszę jaglaną i smaż przez minutę cały czas mieszając. Zalej gorącą wodą, dodaj sól, zamieszaj i przykryj szczelnie pokrywką.
Możesz dodać do sałatki swoich ulubionych ziół. Ja dodałam kwiatków cebuli i delikatnych młodziutkich listków mięty.
|
Az sie chce zrobić odrazu taka sama. Nerkowce mniam. Juz wiem co bede jesc jak choroba przejdzie. Mozna na oleju kokosowym zamiast oleju / masła ? Czy bedzie czuć kokos za bardzo na nerkowcach ?
Dziekuje i pozdrawiam
Sila nie mam pojęcia, nie używam oleju kokosowego, chyba, że czasami do słodyczy. Wszystko zależy od jego jakości. Można użyć normalnego oleju np. rzepakowego- będzie w porządku.
Dziekuje
Mój Mąż często powtarza, że najpyszniejsze potrawy wychodzą mi wtedy, gdy improwizuję w kuchni:) Gdy wyjdzie mi coś pysznego przez przypadek, staram się zapisać przepis w moim zeszycie, choć czasem też się głowie i gorączkowo staram sobie przypomnieć „jak to było”. Chyba warto jednak zaufać swojemu instynktowi i nie trzymać się zawsze książek kucharskich:)
Ja książek kucharskich nie trzymam się wcale są dla mnie raczej inspiracją (chyba, ze piękę coś pierwszy raz- wtedy trzymam się proporcji)- za to uwielbiam je czytać- mogę czytać jak najlepsze kryminały do snu zwłaszacza 😉
O tak takie spontany są najpyszniejsze, ja jestem straszny leń i nie bardzo mi się chce zapisywać co dałam do garnka ,że takie pyszne wyszły , jest to trochę ,,parodiotyczne”- bo namiętnie zbieram przepisy i książki kulinarne
a ten wyżej spontan nie tylko jest pyszny(przeanalizowałam skład :D), ale jeszcze jak pięknie pokazany ,ach
Ja mam taki magiczny zeszyt gdzie przez lata zapisywałam przepisy, nie swoje, tylko innych kucharzy od których się uczyłam w różnych zakątkach świata. Otwieram notatnik na danej stronie i przenoszę się w inny czas i miejsce. Wtedy wracają wspomnienia, zapachy, smaki, osoby- bardzo lubię ten zeszyt.
O to taki zeszyt to skarb 🙂
Powiem krótko: MNIAM!
A selera, takiego zwykłego – uwielbiam. Nie wyobrażam sobie rosołu (niestety nie wegańskiego… 🙁 ) bez gałęzi pachnącego selera!
Jeśli chodzi o przypadki… to mam wrażenie, że większość przepisów powstała w sposób niekontrolowany. 😉 No bo na przykłąd kto normalnie dałby do słodkiej czekolady pieprzu? Albo ostrej papryki? Albo do mięsa cynamonu?
A jeszcze zapytam, bo może gdzieś już była taka podpowedź – czy da się ugotować kaszę jaglaną, żeby nie miała goryczki? Słyszałam, że trzeba najpierw płukać zimną wodą, ale czy to przynosi efekty?
Ania, nie rozumiem o co chodzi z tą goryczką w kaszy jaglanej. czytałam już o tym parę razy ale nigdy tego sama nie doświadczyła (a na gorzki smak jestem bardzo wyczulona). spróbuj ugotować kaszę tak jak opisuję w tym przepisie- ja zawsze tak gotuję kasze jaglaną (i nie tylko) i nigdy nie byla gorzka.
Skąd ja to znam;) Narzekać nad daniem potrafię perfekcyjnie! Spontanicznie robię sałatki co wieczór, na lunch do pracy. Czasami wychodzi z tego niezły bałagan, ale często udaje mi się, tak jak Tobie, zrobić coś, do czego nie ma się jak przyczepić;) Coś mi się wydaje, że dziś skorzystam jednak z przepisu, bo ta sałatka zapowiada się naprawdę pysznie:)
Jest pyszna- przynajmniej mnie smakuje bardzo- co prawda nie wiem jak się zachowuje na drugi dzień, robiłam ją już 3 razy ale nigdy nie doczekała jutra 🙂
Śliczne zdjęcia Pani robi!:)
A Pani całkiem dobrą robotę z CV. Od miesiąca rekrutuję w swojej firmie i w tym czasie przejrzałam chyba z pięc
setek CV. wiem jakie to ważne aby CV się odróżniało i było dobrze zaprojektowane. Szczególnie w zawodach artystycznych (a ja akurat na takie stanowisko szukam).
wygląda apetycznie, zastanawiałam się w czym przemycić moi domownikom kaszę jaglaną, bo zawsze jest be… dzięki. Lubię Twoje przepisy, bo jak ktoś jest nogą w gotowaniu to zapewniam i tak mu wszystko wyjdzie. Są opracowane niezwykle precyzyjnie!
Warto włączyć kontr. pisowni, aby uniknąć wpadek, zarazem łącznie, wg bez kropki.
pozdrawiam
Lena
Lena dzięki za czujność, Kontrola pisowni jest wlaczona ale nie wyłapuje takich rzeczy 🙁 .
Przejrzałam pobieżnie tekst i nie znalazłam wyrazów o ktorych piszesz. zrobię to jeszcze raz wieczorem.
zdjęcia są pierwszej klasy, a danie zapewne smaczne tak jak wygląda! chyba się skusze i zrobię sałatkę na obiad. Zastanawiam się czy nie dodać sosu lub dressingu Develey, mają naprawdę ciekawe smakowo produkty, pozdrawiam! 🙂
Sałatka doskonała. Jestem w ciąży i minęły mi po niej mdłości, więc wychwalam. Pani zdjęcia czynią ze zdrowej żywności coś czego się bardzo pragnie. Mam natomiast pytanie odnośnie smażenia orzechów, Instytut Żywności i Żywienia podał informację, że taka obróbka zabija w orzechach cenne tłuszcze i czyni z nich element toksyczny – rakotwórczy. Jednocześnie bardzo często w profesjonalnej kuchni jest podawana ta procedura. Jakie jest Pani zdanie na ten temat? Obecnie pomijam prażenie nasion i orzechów ale mi zawsze szkoda że pomijam…
Aniu- ja się nie znam na zdrowym żywieniu, znam się na smaku 🙂 Skoro instytut twierdzi, że coś jest niezdrowe- to pewnie takie jest. Wszystko w nadmiarze może szkodzić. Zdrowia Ci życzę- w twoim stanie to bardzo ważne…
bardzo dziękuję <3 nawet bez prażenia smak był cudowny!