Odkąd po raz pierwszy w styczniu 2015 roku odwiedziłam cytrusową farmę rodziny Valenzianich– wiedziałam, że chcę to miejsce pokazać innym. Spotkać ludzi tak dedykowanych swojej pracy, ekologicznemu spojrzeniu na świat a przy okazji z dobrym pomysłem na siebie i swoją działalność to niezwykła rzadkość. A jeśli jeszcze okazuje się, że to wspaniała sycylijska rodzina- niezwykle ciepła, gościnna i otwarta- to stwierdzasz, że MUSISZ o Nich opowiedzieć całemu światu.
Od ponad dwóch lat uczę fotografii kulinarnej. Moje kursy to kameralne spotkania w domowym studio (najczęściej jeden do jednego). Spędzam z kursantami naprawdę wiele swojego czasu i często nasze drogi nie rozchodzą się po skończonej nauce. Wręcz przeciwnie- nawiązujemy przyjaźnie, robimy coś wspólnie. Z tych „kursowych znajomości” zrobiło mi się duuuuże grono przyjaciół, którzy nie tylko podzielają moją fotograficzną pasję ale często i spojrzenie na świat. Bardzo sobie cenię te relacje i jeśli tylko mogę staram się je kultywować. Jednym z pomysłów aby to robić jest idea corocznego wspólnego wyjazdu fotograficznego dla moich kursantów. Kiedy rodzina Valenzianich poinformowała mnie, że właśnie na swojej farmie otworzyli mały cudny hotelik – nie zastanawiałam się nawet chwili i wybór lokalizacji pierwszego wyjazdu padł na Sycylię.
To miał być pierwszy pilotażowy wyjazd. Nie byłam pewna czy spełnię oczekiwania wszystkich uczestniczek postanowiłam więc nie ogłaszać rekrutacji publicznie. Za to zapytałam parę z tych dziewczyn, które znam dobrze i wiem, że przymkną oko na potencjalne niedogodności i wybaczą mi wiele. Odzew przeszedł moje najśmielsze oczekiwania i w parę dni miałam już ekipę „na dobre i na złe” nawet z dużym nadkompletem. Dlatego proszę o wybaczenie wszystkie inne moje kursantki, które licznie do mnie piszą z pytaniem „jak to się stało, że przeoczyłam ogłoszenie o tym wyjeździe?”. Otóż tym razem żadnego ogłoszenie nie było ale… jeśli naprawdę macie ochotę na taki wyjazd- piszcie do mnie a jeśli zbierze się odpowiednia grupa -spróbuję zrobić dla Was „drugi turnus”.
Miejsce w którym mieszkałyśmy było przeurocze, tylko pół godziny drogi od lotniska w Katanii, mały hotelik wśród 20 hektarów upraw cytrusowych, z widokiem z okien na dymiącą Etnę. Pokoje dwu, trzy i czteroosobowe urządzone przepięknie „meblami z duszą”. Bardzo rodzinnie, bardzo włosko i bardzo smacznie. Posiłki gościom gotuje Pani Domu- Sylvia Costarelli– sycylijska arystokratka- jedna z najlepszych kucharek jakie znam. Codziennie zasiadałyśmy do wspaniałej wegetariańskiej (na moje życzenie) uczty i zachwycałyśmy się prostotą i niezwykłym smakiem potraw, gotowanych z lokalnych, ekologicznych produktów. Wzbudzić podziw 13 blogerek i fotografek kulinarnych siedzących przy jednym stole- to naprawdę wielki wyczyn :)) Sylvi udawało się to 3 razy dziennie!
Jeśli macie ochotę wyruszyć na Sycylię i zobaczyć ten kraj inaczej, „od kuchni” bardzo polecam wam agroturystykę u Valenzianich. Moim zdaniem jest to też genialne miejsce do organizowania wszelkiego rodzaju warsztatów, kursów, sesji, turnusów (np. jogi) etc. (jeśli potrzebujecie więcej szczegółów zanim ruszy strona hotelu, piszcie na info@incampagna.pl , do Justyny, która mówi po polsku ). Och i jeszcze dla tych, którzy mówią po włosku i są gotowi na super przygodę w życiu, farma szuka wolontaruiszy (lub nawet pracowników- najlepiej Panów- tzw. „złotej rączki”), którzy zamieszkają tam i pomogą przy rozwoju niektórych z projektów. I jeszcze, jeśli się zastanawiacie- to TAK- to jest to samo miejsce skąd wysyłane są do całej Polski ekologiczne cytrusy w sprzedaży bezpośredniej. Nigdy jeszcze ich nie próbowaliście??- czas to zmienić- tutaj możecie zamówić karton sycylijskiego słońca z dostawą prosto do domu. Jak już zaczniecie zamawiać to polecam nie tylko cytrusy ale i pyszne awokado oraz oliwę z oliwek, która jest tak świeża że aż pachnie zielenią, dla smakoszy polecam prażone sycylijskie migdały (nigdy nie jadłam lepszych) oraz niebezpiecznie uzależniający pistacjowy krem do smarowania pieczywa (Nutella nie ma przy nim żadnych szans!).
Nasi gospodarze nie tylko okazali się świetnymi rolnikami ale i wspaniałymi organizatorami wycieczek. Plan wyjazdu układałam długo, chciałam aby był przeżyciem dla każdej z osób, którą zaprosiłam do udziału w projekcie. Dlatego (oprócz bezcennego towarzystwa 13 kompletnie zakręconych nt. fotografii kobiet) w porozumieniu z rodzina Valenzianich -przygotowaliśmy ogrom różnorakich atrakcji.
Zaczęło się już pierwszego dnia od zwiedzania Katanii. Rozpoczęłyśmy jak na kulinarne fotografki przystało od porannej wizytą na lokalnym targowisku. Dziewczyny fotografowały ogromną część gdzie sprzedaje się ryby i owoce morza, ja- wegetarianka odwiedzałam stragany z warzywami i owocami. Gdzie się nie zatrzymywałam z aparatem uprzejmi Sycylijczycy pytali skąd jestem. Kiedy odpowiadałam, że z Polski, kiwali głowami i mówili „tu dzisiaj przyjechało chyba 5 autokarów fotografek z Polski!!”.
A więc po zrobieniu zamieszania i zaprzyjaźnieniu się z większością sprzedawców na targu pojechałyśmy dalej spełniać oczekiwania i marzenia dziewczyn. To był nasz jedyny, podczas tej wyprawy,” dzień w cywilizacji” więc oczywiście, jak na kobiety przystało, wpadłyśmy w szał zakupów.
Odwiedziłyśmy antykwariaty (gdzie nabyłyśmy duże ilości propsów do fotografii kulinarnej), specjalne sklepy z żywnością lokalna, parę cukierni, lodziarnię i cudną budkę (taką luksusową wersję polskiego saturatora) gdzie sprzedawano najpyszniejszą mandarynkową lemoniadę jaką piłam w życiu (prototyp Mirindy)- kwintesencja cytrusowego orzeźwienia. A było nam ono potrzebne bo pogoda na Sycylii rozpieszczała- choć był zaledwie początek lutego-miałyśmy pełne słońce i prawie 20st.C.
W takiej atmosferze zwiedzałyśmy to urocze miasto, z jego pięknymi starymi budowlami, wąskimi uliczkami, przestronnymi parkami i cudnym barokowym kościołem w samym centrum. Wszędzie było kolorowo i świątecznie gdyż Katania przygotowywała się właśnie do swojego największego święta- procesji na cześć św. Agaty- patronki miasta. Nie omieszkałyśmy oczywiście zjeść pysznego obiadu w lokalnej knajpce i objuczone setką toreb wróciłyśmy na farmę.
Kolejne dni spędziłyśmy wspólnie fotografując na paru farmach i plantacjach, które odwiedziłyśmy. Zobaczyłyśmy jak rosną liczne odmiany cytrusów: pomarańcze, cytrony, mandarynki, kumkwaty, cytryny, klementynki oraz awokado i marakuje. Wszystkie bez wyjątku BIO. Rozmawiałyśmy z rolnikami, zadawałyśmy pytania, nauczyłyśmy się miliona pożytecznych rzeczy. A co najważniejsze, każdy z naszych gospodarzy z anielską cierpliwością znosił nasze zatrzymywanie się przy każdym drzewku aby uwiecznić je na zdjęciu, nasze tysiące dociekliwych pytań i nasze wypchane kieszenie uszczypniętymi tu czy tam owocami do późniejszej stylizacji. Oraz nasze czasami naprawdę dziwne zachowania.
Jednego dnia miałyśmy też okazję pobierać lekcję gotowania od Pani domu. Wspólnie w wielkiej kuchni przyrządziłyśmy nasz ostatni obiad- 3 rodzaje ravioli, pyszne kotlety z plastrów bakłażana i sałatkę z warzyw oraz cytrusów zebranych na farmie. To dopiero była kulinarna przygoda!
Oprócz lokalnych atrakcji nie zabrakło oczywiście czasu na naukę oraz wspólne stylizowanie i fotografowanie kulinarne. Obiektów było pod dostatkiem, światło genialne – to miejsce to raj dla fotografów kulinarnych. Wszystkie dziewczyny jako wielki bonus do wyjazdu dostały też niesamowitą okazję aby uczyć się fotografii przyrody od genialnej Magdy Wasiczek, którą zaprosiłam na naszą wyprawę jako gościa honorowego.
W tej wyprawie nie chodziło jednak głównie o naukę (to moim zdaniem lepiej zdobywać w kameralnej atmosferze kursu jeden do jeden), tu chodziło przede wszystkim o niezapomniane przeżycia w doborowym towarzystwo. Spotykając na co dzień w moim studio tyle wspaniałych, niebanalnych kobiet zafascynowanych fotografią często myślę sobie- jak to byłoby wspaniale poznać je ze sobą nawzajem. Ten wyjazd był właśnie po to aby nawiązały się przyjaźnie i znajomości, aby wzrosła inspiracja, aby zobaczyć, że na świecie jest „dużo więcej tak szalonych osób jak ja”.
I przyznać się Wam muszę, że to założenie udało mi się w dwustu procentach. Dziewczyny zaskoczyły od razu, już w samolocie nie można ich było oderwać od siebie, choć przecież wcześniej nie znały się osobiście. Po pierwszym wieczorze już były jak najlepsze przyjaciółki, nie było sztucznych barier, były poważne rozmowy o wszystkim, grupowe terapie śmiechem i długie wieczory spędzone nad butelką limoncello.
Wszystkie bez wyjątku wspaniałe choć tak różne a zarazem tak podobne. Niektóre na początku swojej drogi w fotografii kulinarnej, jak choćby Jadwiga Bernie czy Ania Simon czy Edyta Kolasińska trzy wspaniałe kobiety, które pomagają mi w sesjach fotograficznych. Na co dzień matki i żony, na wyjeździe dusze towarzystwa nie rozstające się z aparatami.
Na wyprawie były też blogerki kulinarne, (choć niby moje kursantki to uważam, że czasami dużo lepsze fotografki niż ja) : Klaudyna Hebda-z Ziołowego Zakątka , Olimpia Davies z Pomysłowe Pieczenie Kasia Tkaczyk z Katies Happy Clouds, Jowita Stachowiak z Crazy Little Polka, Ania Zabrowarny z Addio Pomidory i Dominika Wójciak z Kulinarne Bezdroża (zwyciężczyni ostatniej edycji Master Chefa) oprócz tego Iwona Kowalska fotografka kulinarna z Trójmiasta i Dorota Tyszka, która na co dzień fotografuje nie kulinaria lecz modę i duże imprezy sceniczne (np. Wybory Miss Polonia). Dlatego też na wszystkich jej zdjęciach wyglądamy jak Miss Sycylia- same spójrzcie.
Powiem Wam szczerze- to była wspaniała, wybuchowa mieszanka: osobowości, talentów, pasji, babskiej energii i humoru. Morze śmiechu, tysiące zdjęć, dziesiątki godzin przygadanych do białego rana, mnóstwo pyszności i piękna dookoła. Wymiana wiedzy, doświadczeń i poglądów na najwyższym poziomie. Przyznam się Wam też, że trochę się obawiałam,czy ten wyjazd będzie taki jaki sobie wymarzyłam… ale przeszedł wszelkie moje oczekiwania i okazał się być niezapomnianym wydarzeniem. A to wszystko dzięki tym wspaniałym i pięknym kobietom. No spójrzcie tylko na nie – Czy nie wyglądają na zaraźliwie szczęśliwe i spełnione!
Dziewczyny- DZIĘKUJĘ Wam za wszystko! To było wspaniałe doświadczenie. Dałyście mi wiarę, że pomysł takich wyjazdów to wspaniała idea. Już nie mogę się doczekać gdzie pojadę z moimi kursantami za rok! Mam nadzieję, że Was również tam nie zabraknie…
Pięknie, tylko pozazdrościć, Sycylia pięknie wygląda 'zimą’. Mam nadzieję, że będzie więcej zdjęć i sycylijskich inspiracji kulinarnych. Mi zapadły w pamięć cannoli, które udało mi się pysznie odtworzyć w domu http://mojemenu.blogspot.com/2015/07/cannoli-sycylijskie-rurki-ze-sodka.html
Oj Canolli to obowiązkowo w Katanii należy zjeść. Więcej zdjęć na pewno będzie. Choć tym razem bardziej pilnowałam, żeby to dziewczyny miały dobre zdjęcia niż robiłam je sama. Ale coś tam i tak przywiozłam.
Sama mam za sobą dwa warsztaty foto.( jako organizatorka) i w innej działce fotograficznej 😉 ale jak patrze na te wasze zdjecia ( i twoje które dobrze znam) to z ogromna przyjemnoscią zamieniłabym sie z organizatorki na uczestniczkę – uczennicę 🙂 piękne zdjecia macie widac te dobre wibracje miedzy Wami i dookoła 😀
Iza zapraszam kiedyś z nami. Ekipa jest cudna! A sama dobrze wiesz, że fajna ekipa to podstawa dobrych warsztatów- szczególnie tych wyjazdowych.
Mamma mia ! Jadę w przyszłym roku ! NIe ma innej opcji ! 🙂
Magdo- miło będzie mieć Cię wśród nas.
Ile tu dobre energii , aż mi promieniuje tak ,ze mam uśmiech od ucha do ucha , bo bardziej się (niestety !!!) nie da
Kingo fajnie tam Wam było , oj fajnie
Ala było super fajnie. Ale jak ma być jak się zbierze tyle fajnych kobiet razem?
Zazdroszczę przeokrutnie! Od patrzenia na zdjęcia aż mi wit. D uciekła 😉 Jeśli będzie drugi turnus, to mam nadzieję, że nie przeoczę ogłoszenia 🙂
Aga- jak to się stało, że ja nie widziałam wcześniej Twojego bloga- robisz cudne zdjęcia :))) Gratuluję!
Będę o Tobie pamiętać -jak tylko będzie drugi turnus.
Dziękuję bardzo :)))
Marzy mi się takie przebieranie w cytrusach – moja jedyna dotąd podróż na Sycylię obejmowała pobyt w hmm „kurorcie” (woda cudna, ale deptaki, tłum, aaa, ratunku!) i zwiedzanie Palermo po burzy, więc wrażenia zapachowe były niezapomniane ;P A u Was tak spokojnie, na łonie natury, bajka… 🙂
Wzdycham ach – byłam tam latem, ale mogłabym tam zamieszkać szkoda, ze nie jestem „złotą rączką” i facetem.
Ja bym się też tam chętnie przeprowadziła, szczególnie, że światło do fotografii tam wymarzone.
No cóż mieszkamy tu gdzie mieszkamy i tu też jest całkiem fajnie- jeszcze tylko żeby tak cytryny piritto rosły mi w ogródku.
Czytałam relację i oglądałam zdjęcia z zapartym tchem.Dobrze, że na wstępie Kingo napisałaś jak zebrałaś grupę,gdyż od razu zadałam sobie pytanie jak mogłam tego nie zauważyć, kiedy przeoczyłam, taki niedosyt czuję ze spotkania z Tobą.
Cudownie, energetycznie tak pozytywnie zazdroszczę.Pozdrawiam Ela
I ja bym tam chciała być- co mam zrobić żeby na pewno zostać zaproszoną na drugi turnus???
Miało być „chciałam być”.
Aldono- po pierwsze zapisać się na kurs u mnie bo to są wyjazdy głównie dla moich kursantek. Taki trochę „wyjazd dla zaawansowanych”.
Zazdroszczę, ale chyba jako mężczyzna bym nie pasował do grupowego zdjęcia 🙂 Sycylię uwielbiam, a zwłaszcza Katanie i okolicę. Idealne miejsce na takie warsztaty – kraina smaków i zapachów. Pozdrawiam i gratuluję świetnego pomysłu i (co widać po zdjęciach) jeszcze lepszej realizacji 🙂
Sławek- cały czas pozostaje w wielkim podziwie dla twoich zdolności pisarskich.
Pierwsze 4 wersy postu o księdzu są GENIALNE. Chciałam to napisać na twoim blogu ale nie chciało mi dodać komentarza.
Jeśli kiedykolwiek napiszesz książkę- ja na pewno ja kupię.
Och!- tak- do wyjazdu byś nie pasował- to był babiniec w czystej formie i bardzo dobrze nam z tym było.
Widziałam, że relacja z pobytu już jest, ale nie chciałam jej czytać w pośpiechu. Dzisiaj jestem sama w domu, zrobiłam sobie kawkę i oddałam się lekturze. Jak cudnie byłoby tam być z Wami…Nie mogę oczu oderwać od zdjęć. Widać, że miałyście tam fajny czas ze sobą. Kingo, pamiętaj o mnie przy organizacji drugiego turnusu:-)
Marzenko- będę pamiętać.
Po prostu wyprawa marzeń… Trudno oderwać wzrok od tych sielskich widoków. Fajne z Was babki 🙂
Gratuluję przedsięwzięcia! To musiało być wyzwanie 🙂 Pozdrawiam ciepło!
Największym wyzwaniem na takich wyjazdach jest dobranie grupy tak aby była zgrana. Tu udało się to w 200% i to stanowiło o największym sukcesie tej wyprawy.
Piękna fotorelacja! Już bym jechała! Ależ zazdroszczę! 🙂 🙂
:)))
Zazdroszczę i bardzo chciałabym dołączyć do tak zacnej ekipy fotografek/podróżniczek i pojechać następnym razem. Czy znajdzie się dla mnie miejsce?
Paulino, będę informować o nowym wyjeździe. Jednak zawsze i nieodmiennie to są przede wszystkim wyjazdy dla moich kursantek i one będą miały pierwszeństwo. Chyba, że zorganizuję jeden wyjazd dla osób, które u mnie jeszcze nie były na kursie. Muszę to przemysleć.
Już od dawna zastanawiam się nad przyjazdem do Ciebie aby nauczyć się stylizacji. Może to najwyższa pora.
Read with interest about the trip to Sicily. Where can I look for more information e.g time, cost etc? Thanks.
Hi Ratna,
It is for polish speaking students- if I’ll organise some trip for my English speaking students I’ll inform you.
Nice to hear from you again.
Kinga
Jaka cudowna przygoda <3 Nigdy nie byłam we Włoszech i za każdym razem, gdy przeglądam tego typu fotorelację to kolana miękną, a głowa zaczyna fruwać w obłokach wchodząc w stan nieważkości!
Pingback: Sycylio, ach Sycylio! I pyszna cytrynowa frangipane. | Addio Pomidory
Pingback: Sycylio, ach Sycylio! I pyszna cytrynowa frangipane. | Pomidory
Pingback: Sycylio, ach Sycylio! I pyszna cytrynowa frangipane. | AddioPomidory