Wybaczcie, że nie było mnie tutaj tak długo ale od 2 tygodni nie robię nic innego tylko fotografuję kulinarnie. Dostałam parę bardzo pilnych zleceń komercyjnych i usiłuję sprostać postawionym mi wyzwaniom. Klienci są bardzo sympatyczni, otwarci, pozostawiają mi wolna rękę, jedyne na co naciskają to TERMIN. Presja czasowa jest chyba nieodłącznym elementem tej branży bo wszyscy chcą zdjęcia „na już”. Z moim systemem fotografowania TYLKO przy dziennym świetle wymaga to dużej dyspozycyjności i elastyczności ale jest do zrobienia.
Zupełnie niepostrzeżenie, jakby trochę poza moimi decyzjami następuje proces „przemiany hobbysty w profesjonalistę”. Jeszcze nie wiem czy to korzystna przemiana, czy zmiany które za sobą niesie będą wartościowe, czy wniosą coś pozytywnego do mojego życia? Czy to już czas podejmować decyzję o związaniu się z zawodem „fotografa kulinarnego” na dobre? Czy na pewno tego chcę? Czy wtedy moja pasja nie stanie się rutyną, komercją i tylko sposobem zarabiania na życie? Do tej pory była przyjemnością, procesem twórczym, odskocznią od codzienności. Nie zakładałam, że rozwinie się tak szybko i w takim kierunku.
No bo jak w naszym pięknym kraju nad Wisłą wiązać swoje nadzieje z uprawianiem fotografii kulinarnej, kiedy jest się „ideową wegetarianką” i nie tylko nie je się mięsa ale także go nie kupuje, nie gotuje, nie stylizuje i nie… fotografuje. Wiem, wiem -mieszanie wartości moralnych z pracą zawodową jest takie staromodne i nieprofesjonalne. Cóż, ja więc taka staromodna właśnie jestem. Są w moim życiu rzeczy ważne i ważniejsze i kariera fotografa kulinarnego niestety nie należy do tak ważnych aby sprzedać za nią fundamentalne wartości którym hołduje od lat.
Okazuje się jednak, że są klienci którym ta „staromodność” nie przeszkadza a wręcz przeciwnie jest dla nich „wartością dodaną”. Zdarzyło mi się już parę razy przeczytać w odpowiedzi na mój list (w którym odnosząc się do propozycji współpracy zawsze zaznaczam, że nie fotografuję mięsa i takich zleceń nie przyjmuję), że: – „nam to nie przeszkadza, właśnie dlatego Panią wybraliśmy do tego projektu” lub- „sam jestem wegetarianinem od 20 lat i wiem, że aby dobrze zaprezentować nasze produkty, nie trzeba fotografować na nich mięsa” lub- ” rozumiemy i szanujemy Pani postawę ale tak się składa, że ten projekt ma być wegetariański więc nie będzie żadnych problemów”. Jest też wielu innych, którzy nie rozumieją „gdzie mam problem” i dlaczego ” taka intratna propozycja mnie nie zachwyca” i „jak mogę nie wykorzystać takiej życiowej szansy”. Nauczyłam się „nie żałować”, „nie roztrząsać” i nie przejmować, że mnie coś w życiu ominie. Jestem jaka jestem- moja wrażliwość, kreatywność, poczucie estetyki, postrzeganie świata czy wartości moralne łączą się w jeden pakiet, są od siebie zależne i nie istniałyby jedne bez drugich. Szanuje je i pielęgnuje bo w ostatecznym rozrachunku to najwartościowsze co mam- i wybaczcie -nie przehandluje tego za kontrakt z marką X czy Y.
Jednym z klientów, któremu mój wegetarianizm nie przeszkadza jest kanadyjska agencja reklamowa. Przygotowują (na zlecenia swojego klienta) magazyn kulinarny z wege-przepisami i zatrudnili mnie do wykonania zdjęć. Dostałam linki do przepisów klienta na jego portalu internetowym i zupełnie wolna rękę aby sfotografować dania w lepszy sposób niż są prezentowane na portalu. Cóż… kiedy zobaczyłam jaki poziom zdjęciowy reprezentuje kanadyjski portal stwierdziłam, że zadanie nie jest zbyt trudne. Sami możecie zobaczyć- jeśli klikniecie we wskazane miejsce obok każdego zdjęcia- przeniesiecie się na kanadyjska stronę z oryginalnym przepisem na danie i zdjęciem (UPDATE z dnia 9.września 2014 – ponieważ strona kanadyjska podmieniła stare zdjęcia na te nowe zrobione przeze mnie- teraz linki kierują tylko do zrobionych przeze mnie printscreen-ów ze strony kanadyjskiej).
Po raz pierwszy fotografowałam w takim systemie (oglądając danie sfotografowane wcześniej przez kogoś innego). Trudno było się zdjęciem inspirować, raczej dawało ono pogląd jak potrawa powinna wyglądać. Po skończonej pracy, kiedy przesyłałam jej rezultaty do Kanady parując zdjęcia z poszczególnymi linkami stwierdziłam, że byłby z tego świetny poglądowy materiał do lekcji o stylizacji w fotografii kulinarnej. (Niestety będzie się on opierał na krytyce zdjęć kanadyjskich- za co bardzo przepraszam ich autora jeśli kiedykolwiek to przeczyta.)
Stylizacja jedzenia jest jedną ze składowych dobrego kulinarnego zdjęcia, jednak warto pamiętać, że NIE jedyną i moim zdaniem NIE najważniejszą. Do najważniejszych zaliczyłabym ŚWIATŁO I KOMPOZYCJĘ. Ci ,którzy uczestniczyli w moich kursach fotografii kulinarnej wiedzą jak obszerna (i pomocna) wiedza o tych 2 czynnikach być potrafi i jak długo można o tym rozmawiać. (Pozdrawiam wszystkich moich kursantów!).
Dziś jednak omijam pozostałe tematy, skupiam się tylko na TYM jednym. Stylizacja to bardzo szerokie i modne ostatnio pojęcie. Na użytek dzisiejszego postu przyjmijmy, że stylizacja w fotografii kulinarnej to sposób w jaki zaprezentujemy daną potrawę na zdjęciu, czyli: jak wyglądać będzie sama potrawa, na czym ją podamy, jakich elementów, kształtów i kolorów użyjemy do dekoracji.
Z każdego pokazanego dziś zdjęcia wybiorę jeden element stylizacji, który pomógł potrawie wyglądać i zaprezentować się lepiej. Bądźcie świadomi, że tych elementów jest więcej i dopiero one wszystkie razem składają się na to jak postrzegamy zdjęcie. Czy odbieramy je jako piękne, ciekawe i apetyczne czy wręcz odwrotnie. Przekazanie całej mojej wiedzy i doświadczenia w jednym poście jest niemożliwe, dlatego będą to jedynie malutkie jej urywki. Pamiętajcie również, że nie mam monopolu na wiedzę i głoszone przeze mnie poglądy na temat stylizacji nie są „prawdą absolutną”. Styl jest sprawą indywidualną zależy od poczucia estetyki, które każdy z nas, dzięki Bogu, ma inne. Gdyby wszystkim nam podobało się to samo świat byłby bardzo nudny.
Zdjęcie kanadyjskie-co w nim (wg. mnie) złego:
Intensywny i „czysty” kolor tła powoduje, że wszytko inne zaprezentowane na nim wydaje się szaro-bure a więc nieatrakcyjne. Na dodatek kolory cieplejsze są mocniejsze w kompozycji niż zimne (róż to cieplejsza odmiana fioletu) a więc będą najbardziej przyciągać uwagę odbiorcy. Ostateczny efekt jest taki, ze mamy „zdjęcie z różowym tłem w roli głównej” na którym ustawiono 3 przypadkowe elementy. Z 3 elementów koktajl ma najgorszy kolor.
Moja próba naprawy tego:
Zawsze zaczynam sesję od próby zrozumienia fotografowanego obiektu oraz analizy CO wizualnie definiuje w naszej wyobraźni daną potrawę oraz czy jest to atrakcyjne dla oka. Koktajle nie mają za dużo do zaoferowania w tej materii. Nie mają kształtu, formy, wyraźnej struktury, kontrastu, ornamentu czy choćby szczypty finezji. Jedyne co mają ciekawego to KOLOR ( zupełnie popsuty na kanadyjskim zdjęciu). Fiolet to ciekawy i apetyczny oraz miły dla oka kolor. Dlatego uznaję go za atut potrawy, który należy podkreślić. Będę stylizację budować od tej chwili tak aby fiolet wydobyć i podkreślić na zdjęciu. Bardzo pomaga mi w tym wiedza o kolorach w kompozycji (poczytajcie o kole kolorystycznym, barwach podstawowych i pochodnych oraz ich wzajemnych relacjach). Aby fiolet był najbardziej przyciągającym wzrok kolorem na zdjęciu muszę dodać do niego same zimniejsze od niego kolory (zauważcie, że ultramaryna choć intensywniejsza niż fiolet tylko pięknie go podkreśla- właśnie dlatego, że to zimniejszy kolor, jest jeszcze niebieski i zielony w niezapominajkach oraz biel tła- wszystkie zimne i dobrze się komponujące). Ponieważ to zdjęcie o kolorach, stosuję się do starej zasady każdego stylisty mody, który zawsze powie, że „jeśli chcesz być ubrany elegancko powinieneś mieć na sobie nie mniej niż 2 i nie więcej niż 3 kolory, a trzeci kolor powinien być tylko lekko zaznaczony np. krawatem”. Moim krawatem jest zielony a podstawowymi kolorami fiolet i niebieski. Biały zupełnie się nie liczy jako kolor w tej układance jest tylko ważny jako tło (to samo zdjęcie na ciemnym tle nie wyglądałoby już tak dobrze- tłumaczenie „dlaczego” jest niestety za długie na potrzeby tego tekstu).
Lekcja: Jeśli atutem twojej potrawy jest kolor, pilnuj aby był on najbardziej widoczny na zdjęciu oraz dobrze komponował się z pozostałymi barwami.
Zdjęcie kanadyjskie-co w nim (wg. mnie) złego:
Sałatka nazywa się „Mieszanka sałat z grejpfrutem” a pierwsze co widzimy na zdjęciu to parmezan. Wszystko jest niedbale rzucone na talerz, który znowu został ustawiony na agresywnym tle. Zdjęcie kadrowane jest w taki sposób, że nie widzimy kształtu kwadratowego talerza, tylko dziwną biała figurę geometryczną z czterema kontrastowymi czerwonymi trójkątami w każdym rogu. Potrawa wygląda płasko i nieatrakcyjnie.
Moja próba naprawy tego:
Mieszanka sałat + grejpfrut + rzodkiewka= kwintesencja świeżości- moje wyzwanie- pokazać to na zdjęciu. Sałata, ponieważ jest jej w daniu dużo i to jeszcze różnorodnej obroni się sama, trudniej z tego”bałaganu sałat” wydobyć i pokazać kawałki grejpfruta i to tak, żeby były jasno definiowalne i czytelne dla oka. Dobrym pomysłem byłoby dodanie do sałatki całych plastrów owocu- w taki sposób umysł widza jasno zobaczyłby i odczytał charakterystyczny kształt cytrusa. Jednak grejpfruty są dużymi owocami i ich plasterki byłyby po prostu nieproporcjonalne w tej sałatce. Wpadłam więc na inny pomysł- użyłam połówki wydrążonego owocu jako miseczki na sałatkę. Co zyskałam? Jasny przekaz- „to jest sałatka z grejpfrutem” + 2 bonusu: 1. oryginalna i nietypowa stylizacja, 2. piękny soczysty kolor. Fotografując danie bardzo uważałam z jakiego kąta to robię. Musiał być taki aby zarówno sama sałatka jak i skórka owocu oraz jego kształt były dobrze widoczne. Gdybym ustawiła aparat niżej, byłoby widać więcej grejpfrutowej miseczki niż sałatki i ona dominowałaby na zdjęciu, aparat ustawiony wyżej spowodowałby, ze widziałabym za mało miseczki i tylko górna jej część tą mniej atrakcyjną z postrzępionym wnętrzem od wykrajania cząstek owocu. Dlatego wybrałam balans pomiędzy jednym i drugim, starając się aby sałatka zajmowała w kadrze trochę więcej miejsca niż miseczka- dzięki temu to ona pozostaje głównym bohaterem zdjęcia. Wybrany kąt fotografowania spowodował również że potrawa nie wygląda już płasko ( pomogło także ułożenie sałatki w taki sposób aby znaczna jej część wystawała poza obrys miseczki). Używanie produktów z których wykonane jest danie do jego stylizacji wydaje się tak oczywiste, że aż banalne. Jednak można to zrobić w niebanalny sposób. Bądź kreatywny- użyj nieoczywistych elementów do stylizacji np. skórek, pestek, ogonków, okruszków, liści. Zaskocz widza wykorzystując je nie tylko do celów estetycznych ale i praktycznych (jak przedstawiona na zdjęciu miseczka z grejpfruta).
Lekcja: Jasno pokaż odbiorcy z czego składa się fotografowane danie. Zadbaj o to aby produkt który jest kluczowy dla charakteru dania był podkreślony w kompozycji. Wykorzystanie i pokazanie w kadrze innych elementów produktu (niekoniecznie użytych w samym daniu) może okazać się pomocne.
Gruszki w kompocie-wielkie wyzwanie.
Zdjęcie kanadyjskie-co w nim złego:
Gruszkom brakuje formy i kształtu poprzez które moglibyśmy je zdefiniować. Równie dobrze mogą to być ziemniaki lub co innego bezkształtnego w misce, jedyne co widzimy wyraźnie to kontrastowa gwiazdka anyżu- a ona nie jest przecież tu najważniejsza. Na dodatek mamy dużo niepotrzebnych kolorów i kształtów wniesionych talerzami na których ułożono gruszki.
Moja próba naprawy tego:
Choć przepis mówi aby gruszki obrać i wypestkować- postanawiam sfotografować je w trochę innej formie. Jest to dla mnie ostateczność (cały spór o idealne odwzorowanie potrawy na zdjęciu odkładam na razie na bok) bo wiem, że obrane wypestkowane i ugotowane gruszki nie mają w sobie ABSOLUTNIE NIC fotogenicznego, co gorsza, nie da się z nimi za dużo więcej zrobić, szczególnie z ich kształtem a w tym upatruję jedynego ratunku. Używam najmniejszych gruszek jakie udało mi się znaleźć na całym targu i eksperymentuje z krojeniem ich na różne sposoby. Wybieram przekrojenie gruszki na pół , tak aby widać było, jej pestki i ogonek. Co zyskałam? Bardzo dużo jak na to danie: 1. atrakcyjny dla oka i kojarzący się z gruszką kształt , 2. finezyjne detale pestek i żyłek wewnątrz gruszki. Skoro to jedyny atut dania który znalazłam bronię go jak lwica i pilnuję, żeby żaden inny element kompozycji go nie przyćmił i nie zdominował. Z rozwaga dobieram elementy stylizacji: przezroczysty słoik, drobny finezyjny wzór kaligrafii, prawie bezbarwny sznurek, delikatna gałązka z drobnymi listkami- wszystko to równoważne lub słabsze kompozycyjnie jednak pomocne bo podkreślające tą małą finezję, którą z gruszek udało mi się wydobyć. Najchętniej pozostawiłabym zdjęcie monochromatyczne, wtedy kształty i detale zaczynają być dla odbiorcy jeszcze bardziej dostrzegalne. Decyduję się jednak na odrobinę zieleni. Dlaczego? Wiem, że zdjęcie jest jednym z wielu wykonanych przeze mnie do tej publikacji. Niestety kolorystycznie bardzo odbiega od pozostałych, które są kolorowe i świeże. To jest magazyn, który ukaże się w maju, na zdjęciach ma być widać i czuć wiosnę. Stąd mój mały kompromis z zieloną gałązką. (Co kompot z gruszek robi w majowym wydaniu magazynu kulinarnego???- nie mam zielonego pojęcia- mnie nie pytajcie- ja tu tylko robię zdjęcia.)
Lekcja: Bezkształtne danie wygląda nieapetycznie. Jeżeli tylko możesz nadaj wyraźny i jasno definiowalny kształt swojemu jedzeniu.
Sałatka ryżowa z soczewicą.
Zdjęcie kanadyjskie-co w nim (wg. mnie) złego:
Właściwie to jedno z lepszych zdjęć które mi przysłano. Niepretensjonalne i dobrze oświetlone. Prosty talerz (pokazany cały, więc jego kształt jest atutem), sałatka ułożona na nim dość schludnie. Ponieważ danie składa się z drobnych elementów mam ochotę zobaczyć co to dokładnie jest. Jednak im bardziej powiększam zdjęcie tym mniej mi się podoba bo na „poziomie macro” nie dostrzegam niczego ciekawego.(Pomijam nietrafione czerwone rażące tło bo na ten temat wypowiadałam się wyżej.)
Moja próba naprawy tego:
Nie uważam siebie za kogoś szczególnego,zakładam więc, że moje reakcje będą podobne do ogółu i inni tak jak ja zechcą spojrzeć na sałatkę z bliska. Dlatego od początku zwracam wielką uwagę na to aby widoczne na zdjęciu faktury, struktury i wzory były atrakcyjne- one są najważniejsze kiedy przechodzimy do mniejszej skali. Przy takiej fotografii potrawa musi składać się z małych elementów a każdy z nich musi być czytelny i przyjemny dla oka. Każde ziarenko ryżu, musi być jedno w jedno niepołamane i „nierozciapciane”, to samo z soczewicą- ziarenka okrągłe, jednakowe, nierozgotowane, każdy kawałek szczypiorku przycięty równo (zauważcie, że to przycięcie jest rozmiaru ziarenek ryżu- to nie przypadek- wtedy te elementy łapią rytm- rytm w kompozycji to temat rzeka- moi kursanci coś o tym wiedzą, potrafię mówić o nim godzinami, dziś sobie muszę odpuścić bo jest już po północy- zapytajcie wujka google- na pewno wam pomoże). Każda szczypta curry, każdy okruszek pieprzu, widoczne i ładne. W praktyce oznacza to, że każdy z tych elementów został dodany do miseczki osobno i nigdy nie zostały one razem wymieszane. 2 ruchy łyżką i byłoby „po ptakach”, nie można by tego fotografować już z bliska. Dlatego, niestety, czasami potrawę do fotografii, trzeba potraktować szczególnie. Ja w takim przypadku odkładam część składników podczas gotowania i łączę je już bezpośrednio na talerzu, na którym będą fotografowane. Być bliżej jedzenia w normalnej stylizacji najczęściej znaczy, że nasz kadr obejmuje tylko część dużego talerza. Ja jednak nie lubię takich zdjęć, nie chcę tracić atutu stylizacyjnego którym może być dobrze dobrane naczynie, jego kształt, ornament, kolor (patrz talerzyk z niebieskim wzorkiem), chcę na zdjęciu oprócz jedzenia pokazać inne ciekawe faktury (np. lnianej serwetki) czy wzory (np. na papierze beżowego tła ). Co więc robię? – Wybieram jak najmniejsze naczynie. Moje zbiory gadżetów stylizacyjnych pełne są malutkich talerzyków, miseczek, dzbanuszków i sztućców. Najchętniej kupowałabym swoją zastawę do fotografii w sklepie dla lalek. Ma to wiele zalet: 1. potrzebuje mało jedzenia do fotografii, 2. mój talerz zawsze jest pełny, 3. Nie potrzebuje dużo miejsca, żeby ustawić scenę, 4. moje tła fotograficzne mogą być niewielkie 5. nie potrzebuje dużo miejsca aby wszystkie te gadżety przechowywać 5. mogę fotografować jedzenie z bliska a cały czas mieć na zdjęciu piękne kompozycje.
Lekcja: Małe jest piękne. Używaj niewielkich naczyń- wtedy możesz pokazać potrawę z bliska. Zwrócisz uwagę widza na tekstury, faktury i małe finezyjne detale. Jeśli zadbasz aby były ciekawe i piękne- twoje zdjęcie pobudzi zmysły odbiorcy. Być tak blisko jedzenia i nie chcieć go spróbować to grzech!
Spagetti Puttanesca.
Zdjęcie kanadyjskie-co w nim (wg. mnie) złego:
Zdjęcie przedstawia jeden wielki bałagan. Od takiej ilości pokręconych w różne kierunki i bez żadnego ładu linii może zakręcić się w głowie. Ludzki mózg potrzebuje linii do definiowania obrazu który widzi (np. linii horyzontu, żeby określić czy stoi prosto) dlatego jeśli tylko oczy wyłapią jakąś linie na obrazie natychmiast za nią podążają. Oglądając kanadyjskie zdjęcie jak nic dostają „rozbieżnego zeza od pierwszego wejrzenia” i mózg natychmiast wysyła sygnał „obraz nieatrakcyjny- przestań oglądać”. Na dodatek kadrując zdjęcie tak ciasno zabrano odbiorcy okrągły kształt talerza, którego linia mogłaby uspokoić trochę kompozycje. Element sosu choć mocniejszy kolorystycznie nie jest w stanie skupić na sobie wzroku odbiorcy.
Moja próba naprawy tego:
Każdy fotograf kulinarny wcześniej czy później stanie przed wyzwaniem sfotografowania spaghetti. Moje doświadczenie doprowadziło mnie do następujących wniosków: 1. fotografuj małą porcję makaronu, 2. postaraj się uporządkować linie -skręcając makaron tak długo aż znaczna część linii będzie podążać w podobnym kierunku(możesz polać makaron oliwą przed skręcaniem), 3. Nie mieszaj spaghetti z sosem, tylko ułóż sos na wierzchu skręconego makaronu, 4. zadbaj o to aby w kadrze znalazły się inne elementy z ciekawym finezyjnym wzorem. W moim przypadku jest to łyżeczka, zioła i wzorek na rancie talerza. Linie gałązek ziół podążają w tym samym kierunku co linie spaghetti ten zabieg dodatkowo porządkuje wizualny odbiór. Wzorek na talerzu jest wytłoczony podobną do spagetti linią a ornamentem bardzo przypomina gałązki ziół. Dzięki temu wszystkie 3 elementy ” łapią rytm kompozycyjny” i ich atuty oddziałują wzajemnie na siebie, zwiększając i rozszerzając swój zasięg.
Lekcja: Bałagan jest nieatrakcyjny dla oka. Każda widoczna na dobrym zdjęciu ” niby nonszalancja” jest z reguły mocno przemyślana i wyreżyserowana. Linia to jeden z najmocniejszych elementów w kompozycji- uważnie śledź gdzie zaprowadzi twojego widza- jeśli to droga donikąd- masz problem.
To tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, ze ta odrobina wiedzy okaże się dla Was użyteczna i pomocna. Jeśli macie jakieś pytania lub czegoś nie rozumiecie napiszcie w komentarzu- postaram się odpowiedzieć. Jeszcze lepiej, pofatygujcie się kiedyś do mnie na kurs– tam dużo więcej wiedzy połączonej od razu z praktyką. Pozdrawiam serdecznie fanów fotografii kulinarnej, a tym z moich czytelników, którzy nimi nie są, obiecuję, że następnym razem będzie też coś dla ciała- czyli przepis na coś pysznego.
Fantastycznie Ci to wyszło, bardzo przydatne porady, które postaram się wcielić w życie. Miłego dnia!
🙂
Twoje zdjęcia są po prostu przepiękne i niezwykle apetyczne, niesamowicie mnie zachwyciły :)))
Dzięki Angie.
uwielbiam Twojego bloga, Twoje wspaniałe zdjęcia i porady. Sama chcę zmierzyć się z kulinarną fotografią (jak tylko uda mi się zarobić na dobry sprzęt) i również nie mam zamiaru fotografować dań mięsnych. Mam nadzieję, że kiedyś trafię na Twój kurs, rozłożyłaś kanadyjskie zdjęcia na łopatki 🙂 pozdrawiam
Wcale nie chciałam ich rozkładać na łopatki. Trochę mi głupio, że je krytykuję. Ale taka konwencja wydawała mi się najlepsza, żeby uświadomić pewne fakty i je opisać.
Na kurs zapraszam, moim zdaniem warto (ale nie tylko moim- kursanci wychodzą bardzo zadowoleni).
Przepiękne te twoje zdjęcia , szczególnie jak się je porówna z tymi na stronie kanadyjskiej
Ja chyba już niereformowalna w temacie fotografii i na dokładkę na lepszy sprzęt mnie nie stać , przynajmniej na razie , ale i tak sobie dokładnie poczytam co radzisz Kinga,a nuż widelec coś mi się uda poprawić 😀
No, nie będą ukrawać ,że kulinarny następny post też mię szczególnie ucieszy 🙂
Ala nie każda z nas musi być fotografem kulinarnym, tak jak nie każda musi być modelką. Badżmy dobrzy w tym co kochamy robić, całą resztę zostawmy innym.
Pozdrawiam.
Uwielbiam Twoją fotografię kulinarną. Jest na prawdę APETYCZNA!!! a dzisiejszy wpis niezwykle cenny. dziękuję:)
Proszę bardzo 🙂
Wspaniały pos, bardzo mi się podoba Twoje pokazanie sprawy i opisanie co jest poprawne a co błędne przy fotografowaniu potraw. Bardzo inspirujący i jakże potrzebny post:-). Ja wyniosłam z niego bardzo dużo, teraz czas popracować nad sobą i swoimi zdjęciami:-). Bardzo żałuję, że nie mogę zapisać się na Twój kurs ( zbyt daleko od siebie mieszkamy ), bo wciąż mam niedosyt wiedzy i umiejętności. Dużo czytam, dużo ćwiczę ale wciąż jest ten niedosyt i myślę, że warsztaty mogłyby mi dać wiele:-). No nic pozostaje mi nadal dużo ćwiczyć i mieć nadzieję, że pewnego dnia będę zadowolona z poziomu swojej fotografii:-). Serdecznie pozdrawiam Kingo:-)
Olimpia- bardzo byś się zdziwiła skąd ludzie do mnie na kursy przyjeżdżają. Najmniej kursantów bo chyba na palcach jednej ręki mogę policzyć było z Warszawy. Wiele ludzi fatyguje się do mnie z drugiego końca Polski, miałam kursantkę z Niemiec, teraz przyjeżdża jedna która mieszka we Francji a w maju mam Kubankę z Londynu. Zapraszam więc i Ciebie!- świat jest mały.
Za kilka tygodni będę w Polsce i szczerze rozważam wycieczkę do stolicy:-) i spotkanie z Tobą:-) na kursie:-)
Zapraszam, będzie mi niezwykle miło Cię poznać! Myślę, że będziemy miały sobie dużo do powiedzenia 🙂
Świetny tekst, rewelacyjne zdjęcia! Zachwycam się od samego rana:) Moim zdaniem, każdy kto czyta tego bloga powinien dobrowolnie opodatkować się na Twoją rzecz. Wiedza, którą tu przekazujesz jest bezcenna.
Rafał- świetny pomysł! Proponuję 10% podatku blogowego! Numer konta podam zainteresowanym na prv. 😉
świetne rady, na pewno skorzystam, dzięki!
Ależ, proszę bardzo. Zawsze do usług!
Piękne zdjęcia, świetny tekst. A na kurs do Ciebie chciałabym się bardzo wybrać, ale póki co mam małego ssaka przy piersi 🙂 tak że jeszcze chwilę muszę poczekać:) Pozdrawiam
Małe ssaki (szczególnie na etapie, kiedy nie robię dużo więcej niż ssanie) są ważniejsze niż wszystko inne. I to wszystko inne musi wtedy poczekać. Ale czas szybko mija- aja się nigdzie nie wybieram- więc cierpliwie poczekam. Ucałuj małego ssaka ode mnie 🙂
Oglądam i czytam drugi raz, a wyraz podziwu nie blednie na mojej twarzy. Prześliczne stylizacje i mądre wskazówki. Podziwiam Twoje wyczucie smaku, które jest naprawdę niespotykane. Tego chyba nie można się nauczyć. To trzeba mieć. Pozdrawiam serdecznie! 🙂
Hej Kamila, naprawdę nie wydaje mi się, żebym była jakaś szczególna. „Simple village girl”- tak często nazywał mnie mój guru i miał zupełna rację. Od dziecka chciałam robić coś pięknego ale nie miałam i do tej pory nie mam, żadnego talentu manualnego. Nie potrafię rysować, malować, ładnie pisać czy choćby … robić na drutach. Zupełnie mi to nie wychodzi. Aparat fotograficzny okazał się narzędziem, który umożliwił mi tworzenie piękna bez udziału zdolności manualnych- dlatego tak to pokochałam. Jedno pstryk i możesz stworzyć piękny obraz- czyż to nie magia?
Simple village girl? 🙂 To prawdziwy komplement. Prostolinijność, to niedoceniana i piękna cecha. Co do Twoich zdjęć z całą pewnością są wyjątkowe i magiczne. Fajnie, że znalazłaś sposób na realizowanie potrzeby tworzenia.
Świetny post i bardzo „smaczne” fotografie. Pozdrawiam.
Hej Sławek,
Pięknie u Ciebie na blogu- teksty REWELKA. Jak ja chciałabym umieć tak pisać!
pozdrawiam
Jestem pełna podziwu.. i na pewno kiedyś się pojawię na kursie u Ciebie
Zapraszam 🙂
Nie tak dawno zdjecie twojego „swiatoweg” barszczu zaprowadzilo mnie do twojego blog i musze poweidziec ze jestam wprost zakochana!!! Twoj styl pisania jest tak cudowny, jak bym wdychala swiezy powiew wiosny:) nie wspomne a twoich zdjecia, niesamowite! Jestes moja inspiracja. Ja niedawno zaczelam takze food blog i bardzo jestem zainteresowana fotografia kulinarna. Jestes moim modelem. Mam nadzieje ze los mnie kiedy rzuci w twoje strony i bede mogla brac udzial w twoich warsztatach. Poki co to bede sledzila kazy wpis i takze probowala twoje wspanialosci;) Dzieki wielkie!!!
Joanna,
Zawsze jeszcze to kurs może przyjechać do Ciebie, wystarczy słowo i …bilet do Bostonu 😉
Robisz naprawdę super zdjęcia- tak trzymaj.
pozdrawiam
Kinga, twoja propozycja jest bardzo kuszaca. Juz przegladam ceny biletow:) A jak to nie wypali to badz pewna ze Cie odwiedze wkrotce.
Sciakam i bardzo dziekuje ze odwidzilas moj blog!
Kinga, jesteś wspaniała! Polecam kurs u Ciebie każdemu, kto chce choć na chwilę przenieść się do magicznego świata fotografii.
Zdjęcia na moim blogu dzielą się na „sprzed” i „po” kursie u Ciebie 🙂
Nadal czuję niedosyt wiedzy i spotkań z Tobą, więc jak tylko ten cholerny czas pozwoli, zapiszę się na kolejny kurs, na pewno indywidualny 🙂
Pozdrowienia! Asia
Hey Asia- moja SUPER kursantko!
Życzyłabym sobie aby wszyscy moi kursanci byli tacy jak Ty. Zrobiłaś naprawdę wielki postęp- ale mojej zasługi w tym naprawdę malutko- to twoja ciężka praca i entuzjazm. Tak trzymaj! Jestem z ciebie DUMNA!!! Pozdrawiam i zapraszam jeszcze kiedyś jakbym mogła pomóc.
Asia,
Z polecenia Kingy na jej stronie FB zajrzalam na twoj blog i bardzo mi sie podobal. Ty to jestes naprawde bardzo actiwna!!! Brawo! Zazdroszcze Ci ze mialas okazje przejsc szkolenie Kingi! W ostatni weekend jak sie spotkalam ze znajomymi to pokazywalam „green moring” blog moim polskim znajomym. Ja to jestem bardzo zafascynowana kulinarna fotografia, jak zwykle brakuje troche czasu chocial zawsze na to hobby staram sie znalesc pare minutek. Juz teraz bede Was dwie sledzila:) Pozdrawiam
Kingo, kiedy pierwszy raz trafiłam ta Twój blog, nie mogłam się oderwać od Twoich cudownych zdjęć:) Jest w nich coś magicznego! Bardzo chciałabym trafić do Ciebie na kurs i wierzę, że kiedyś tak się stanie. Póki co jednak nie pozostaje mi nic innego, jak tylko podziwiać i wdrażać w życie wszystkie Twoje cenne rady:) Dziękuję i serdecznie pozdrawiam! Magda:)
Magdo,
Twoim zdjęciom nic nie brakuje. Obejrzałam dziś Twojego bloga- trzymasz naprawdę wysoki poziom. Gratuluję.
Kingo, dziękuję:)
Mam nadzieję, że z czasem odnajdę to coś, co tak podziwiam w Twoich zdjęciach.
Spróbuj poszukać tego co Ci się podoba w Twoich zdjęciach i zrozumieć DLACZEGO Ci się podoba. Stamtąd już łatwiejsza droga.
Piękne Twoje zdjęcia, nie ma porównania do tych, które poprawiałaś..tamte są zwykłe, pstryknięte aparatem..Twoje są cudowne 🙂
Pozdrawiam
🙂
Rewelacyjny wpis, dziękuję!
Proszę bardzo!
Witaj Kingo 🙂 jak zwykle twoje zdjęcia są piękne.
Chciałabym na wstępie podziękować za możliwość spotkania z Tobą i za poświęcony czas. Na pewno jeszcze się pojawię :D. Może moje zdjęcia jeszcze nie ujmują, ale gdy tylko znajduje wolną chwilę to ćwiczę. Z różnym rezultatem, ale i tak jestem zadowolona z postępu – może i powolny, ale jest :).
Polecam każdemu kurs Kingi jest wspaniałą, ciepłą osobą chcącą przekazać całe swoje doświadczenie na drugą osobę. Zaraża optymizmem i swoją pasją.
Pamiętam te zdjęcia, gdy analizowałyśmy stylistykę :D. Te kilka godzin wspominam często, łapie się na analizach zdjęć i tej mojej linii :D.
Dziękuje jeszcze raz i cieplutko pozdrawiam.
Justyna 🙂
Hey Justyna!
Miło Cię tu usłyszeć.
Faktycznie byłaś u mnie świeżo po tej sesji i to chyba nawet dzięki naszym wspólnym dyskusjom wpadłam na pomysł tego postu 🙂
Justyno- byłam na twoim blogu i moim zdaniem postępy są BARDZO widoczne. Tam gdzie się starasz i fotografujesz przy dobrym świetle- zdjęcia są dużo lepsze.
No i linie- prościutkie- tak jak trzeba. Super- tak trzymaj i dużo ćwicz a będzie tylko lepiej.
pozdrawiam i całusy dla córeczki!
Bardzo przydatny wpis, a zdjęcia wprost cudne, bardzo inspirujące 🙂
kurcze, nie mogę porównać, bo na kanadyjskiej stronie juz (oprócz koktajlu) są Twoje przesliczne foty>>
Emi, tak myślałam, ze prędzej czy poźniej to się wydarzy, przygotowałam się na robiąc printscreeny kanadyjskiej strony. postaram się je podlinkować w najbliższym czasie.
Dzięki za info.
Poprawione 🙂
Bardzo wnikliwie podeszłaś do tematu, „otwierając mi oczy” na aspekty, które robię intuicyjnie bez dokładnej świadomośći 🙂 Dzięki! Szkoda jedynie, że na kanadyjskiej stronie źródłowej, zdjęcia zostały już podmienione na te Twojego autorstwa- i tylko w wypadku pierwszego można rzeczywiście dostrzec to o czym piszesz. Pozdrawiam i gratuluję świetnego wpisu 🙂
Dieoreat- poprawiłam już i teraz linki kierują do print-screenów ze starymi zdjęciami – można więc porównać obie wersje zdjęcia.
Odnośnie twojej fotografii kulinarnej – to bardzo mi się podoba- zdecydowanie powinnaś dalej słuchać swojej intuicji- podpowiada Ci rewelacyjne rzeczy.
Będę z miłą chęcią zaglądać.
dziękuję za ten post. Przepiękne zdjęcia. Cudowna aranżacja. Aż chce się jeść to wszystko 🙂 działa wyobraźnia, wpływając na kubki smakowe:)
Serdeczności,
V.
Myślałam, że nie ma sensu dodawać komentarza , bo ciężko go tu wcisnąć pośród inne równie miłe. Ale i tak upchnę! To najpiękniejszy blog i cudny post , źródło mojej niewyczerpalnej inspiracji i pstryczek w nos, że jeszcze tak wiele nauki przede mną! Dziękuję!
Rewelacyjne zdjęcia! Bez porównania! Wyglądają świeżo i w przeciwieństwie do poprzedników zachęcają do zjedzenia 🙂
Fenomenalne zdjęcia!!! Cieszę się, że Panią odnalazłam, bo teraz mogę uczyć się od najlepszych! Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła przyjść na Pani kurs:) Pozdrawiam Panią i gratuluję piękna, które Pani wokół siebie roztacza!:)
Patrycjo- dziękuję bardzo i mam nadzieję w takim razie do zobaczenia wkrótce :)))
Rady zawarte w tym wpisie są dla mnie bardzo cenne, ponieważ zaczęłam interesować się właśnie fotografią kulinarną i z wielu rzeczy nie zdawałam sobie sprawy. Mam jednak dodatkowe pytanie. Napisałaś, że najchętniej kupowałabyś swoją zastawę do zdjęć w sklepach ze sprzętem dla lalek, a gdzie kupujesz ją faktycznie? Sama chciałabym zacząć gromadzić przydatne przedmioty:)
Pozdrawiam
Twoje zdjęcia są niesamowitą inspiracją dla mnie 🙂 Dopiero raczkuję w temacie fotografii kulinarnej, ale praktyka czyni mistrza. Życzę samych smacznych sesji zdjęciowych 🙂
Pozdrawiam
stereo
Pingback: Fotografia kulinarna – skąd czerpać darmową wiedzę |
Pingback: Jak robić zdjęcia jedzenia? 10 rad dla początkujących